Komunikacja i konflikty w związku

Jak ze sobą rozmawiać, kiedy jedna osoba szuka bliskości, a druga autonomii? Czy leżenie i przerwa na milczenie sprzyjają rozwiązywaniu konfliktów? Dlaczego nie powinniśmy terapeutyzować naszych partnerów? Jak cPTSD (trauma relacyjna) zniekształca obraz drugiej osoby w parze? I w jaki sposób partner/partnerka mogą być uważni na czyjąś ranę opuszczenia? 

Po raz drugi w Sznurowadła myśli gościł Igor Rotberg, psycholog, psychotraumatolog, psychoterapeuta integracyjny. Rozmowa dotyczyła m.in. komunikacji i konfliktów w związku, poszukiwaniu bliskości oraz potrzeby samotności, rozwiązywania konfliktów i niedopuszczania do ich eskalacji, a także dotyczyła rozwojowego wymiaru kryzysów.

Nagrania można odsłuchać na stronie podcastu, Spotify, YouTube, Apple Podcasts oraz Google Podcasts.

Sznurowadła relacji

Poza mitami na temat związków

W nawiązaniu do poprzedniego postu poniżej znajdziecie kilka stwierdzeń, które mogą ułatwić bycie w związku, a które są związane z najpowszechniejszymi mitami na ten temat.

  1. Idealne związki i idealni partnerzy nie istnieją.
  2. Dobre związki nie są dobre same z siebie, lecz są efektem refleksji nad związkiem i pracy na jego rzecz podjętej przez partnerów.
  3. Próby kształtowania partnera / partnerki na obraz kogoś, kim nie jest, są skazane na porażkę.
  4. Miłość nie ma mocy uzdrawiania wszystkiego – nie uzdrowi zranień z dzieciństwa.
  5. Koncepcja dwóch połówek jabłka albo uniemożliwi Ci stworzenie związku, albo przyniesie Ci mniejsze z niego zadowolenie.
  6. Zupełna zgoda i pełne porozumienie w związku to fantazja.
  7. W dobrze funkcjonującym związku nie ma potrzeby, by partnerzy tak samo czuli, myśleli, tego samego pragnęli.
  8. Kłótnie i nieporozumienia nie są znakiem, że miłość wygasła.
  9. Miłość nie obdarza zdolnościami telepatycznymi – jeśli chcesz, żeby druga osoba wiedziała o Twoich potrzebach, powiedz jej to.

Photo by Jamez Picard on Unsplash

Mit dwóch połówek jabłka

Image by Frauke Riether from Pixabay

Współczesna forma mitu romantycznego mówi, że istnieje gdzieś w świecie odpowiednia dla nas osoba, która jest naszym dopełnieniem. Bez niej jesteśmy wybrakowani. Razem natomiast, jak złożone dwie połówki jabłka, stanowimy idealną całość. Rozpoznajemy tę osobę po fakcie zakochania się, które musi być obezwładniające i całkowite. Mit ten mówi również, że po znalezieniu takiej osoby, będziemy szczęśliwi już do końca naszego życia.

Niestety takie spojrzenie na intymne relacje jest często powodem wielu nieporozumień, konfliktów, frustracji i rozczarowań. Może nieść niebezpieczeństwo ciągłego szukania ideału, który spełni wszystkie odpowiednie kryteria i wymagania. Tymczasem o udanym związku decyduje nie to, jakie stałe cechy osobowości posiadają partnerzy, lecz jak funkcjonują w związku. Wzajemne funkcjonowanie w intymnej relacji dwóch osób to coś więcej niż suma ich stałych cech charakteru.

Romantyczne podejście do miłości nie gwarantuje satysfakcjonującego związku, a wręcz może być utrudnieniem dla stworzenie relacji partnerskiej, jak również przyczyniać się do jej zakończenia. Przekonanie, że prawdziwa miłość nie zna granic i jest w stanie pokonać wszystkie przeszkody, samo w sobie jest niekiedy największą przeszkodą na drodze do tego, by związek mógł trwać. Sama miłość (rozumiana jako uczucie) nie wystarcza. Potrzebne jest jeszcze zaangażowanie i wysiłek włożony w budowanie relacji opartej nie tylko na początkowym uczuciu.


Tekst pochodzi z artykułu Wokół mitu romantycznej miłości.

Bezkonfliktowość – wada czy zaleta?

Image by NoName_13 from Pixabay

Jednym z powszechnych błędnych przekonań dotyczących kłótni w relacjach intymnych jest to, że konflikty z partnerem są niechybnym znakiem rozpadu związku. Przekonanie to mówi, że szczęśliwy związek to taki, w którym partnerzy zawsze się ze sobą zgadzają, w którym zawsze jest harmonia. Stąd też mogą płynąć oczekiwania, że partnerzy wszystko i zawsze muszą robić razem i we wszystkim być jednomyślni. Tymczasem, jak podkreślają psychologowie, brak odrębności partnerów uniemożliwia budowanie związku. Dojrzała relacja zaczyna się, gdy uczestniczą w niej dwie odrębne osoby ze swoimi światopoglądami, zainteresowaniami, światami.

Brak różnicy zdań, brak odrębności, a co za tym idzie brak niekiedy kłótni czy sprzeczek może wskazywać, że para nie pozwala sobie rozwijać się relacji. W miarę trwania związku miłosnego zmiany relacji są nieuchronne. Bycie w związku, poza dostarczaniem pozytywnych doznań oraz zaspokajaniem potrzeb czy realizacją istotnych życiowych wartości, wiąże się również z pewnymi kosztami. Tymi kosztami są właśnie między innymi pojawiające się od czasu do czasu konflikty, z którymi pary różnie sobie radzą. Stanowią one integralną część rozwoju relacji intymnej. I – chociaż mogą być bardzo trudnymi doświadczeniami – często to dzięki konfliktom para może wzmocnić poczucie bezpieczeństwa oraz własnego sprawstwa.


Tekst pochodzi z artykułu W zgodzie i w konflikcie.

Czy możemy zmienić swój styl przywiązania?

Psychologowie wiedzą już, że da się zmienić styl przywiązania, choć wymaga to czasu, wysiłku i cierpliwości. Badania pokazują, że związanie się osoby z pozabezpiecznym stylem przywiązania z osobą z bezpiecznym na ogół nie skutkuje tym, że ta pierwsza zmieni ten styl, lecz raczej, że związek się rozpadnie. Oczywiście, wszystko zależy jeszcze od stopnia nasilenia pozabezpiecznego stylu. Osoba z nie bardzo silnym stylem unikowym ma szanse na korektywne doświadczenie w takiej relacji – nadal jednak będzie wymagało to od niej świadomości i pracy nad zmianą wzorców przywiązaniowych. Może ona poprzez swoje obserwacje zauważać: aha, czyli ona mnie nie zostawi, jak powiem, że mam inne zdanie; aha, czyli on się na mnie nie obrazi, jeśli będę wolała spędzić czas, realizując moją pasję, a nie z nim. Tak to działa w dużym uproszczeniu.

Image by Greg Montani from Pixabay

Ważne jest więc rozpoznanie danego stylu i adekwatna do tego praca nad zmianą komunikacji w związku oraz sposobów radzenia sobie z emocjami. Drugim sposobem jest psychoterapia. W jej trakcie klient może przyjrzeć się swoim wzorcom wchodzenia w relacje, reakcjom emocjonalnym, sztywności w myśleniu o sobie i innych ludziach. Może wtedy testować w bezpiecznych warunkach rzeczywistość. I wreszcie – co jest najważniejsze – przeżywać w relacji z terapeutą korektywne doświadczenie ukierunkowane na zmianę stylu przywiązania.

Rozmowa ukazała się w magazynie Twój Styl (przyczynkiem do rozmowy był artykuł Dlaczego kochasz właśnie tak?).

Słabnięcie namiętności

Photo by Fabio Jock on UnsplashUczucia, które na początku relacji charakteryzowały się dużą intensywnością, wraz z kontynuowaniem znajomości ulegają ochłodzeniu. Faza uniesień i zachwytów drugą osoba zawsze ma swój kres. Większość osób jest jednak przekonana, że początkowa namiętność, dla której charakterystyczne są takie określenia jak „obsesja” czy „widzenie tunelowe”, jest właśnie taką, jaka być powinna w związku. Buntują się przeciwko temu, że po kilku miesiącach lub latach stygnie ona do pewnej normy (która to norma uzależniona jest od indywidualnych cech danej osoby, takich jak wiek, stan zdrowia czy styl życia). Stawiając jako punkt odniesienia początkową intensywność uczuć, mają trudności w zaakceptowaniu, że ich niższy poziom okazuje się być właściwą namiętnością, adekwatną do dojrzałej relacji.

Jednak, jak pisze w swojej książce „Psychologia miłości” Bogdan Wojciszke, „z faktu, że namiętność zanika po prostu dlatego, iż taka jest jej natura, wynika jeden wniosek praktyczny. Jeżeli wygasa czy słabnie namiętność jednego czy obojga partnerów, to nie ma większego sensu twierdzenie jakoby przyczyną były negatywne cechy któregokolwiek z nich („On nie potrafi kochać”) czy ich związku („To nie była prawdziwa miłość”). Równie bezsensowne byłoby obwinianie drzew, że opadły z nich liście, albo twierdzenie, że lata tak naprawdę nie było, skoro po nim nadeszła jesień. Akceptacja tej prawdy mogłaby uchronić wiele par przed goryczą rozczarowań czy rozstań”.


Tekst pochodzi z artykułu Wokół mitu romantycznej miłości.

Faza zakochania a dobry związek

Faza zakochania nie jest predyktorem dobrego związku. Image by autumnsgoddess0 from Pixabay 02Wskazuje ona jedynie na pewne procesy zachodzące w naszej psychice, jak i naszym ciele. Na ogół charakteryzuje się tym, że jedna myśl (o obiekcie naszych uczuć) przesłania wszystkie inne myśli. Spada poziom naszego krytycyzmu, pojawiają się problemy z koncentracją, trudności w wykonywaniu prac intelektualnych. Jesteśmy niezwykle podekscytowani i skłonni do podejmowania szeregu aktywności, które wcześniej nie przyszłyby nam do głowy. Cele życiowe, które do tej pory były dla nas ważne, mogą odchodzić na dalszy plan lub całkowicie znikać. Na poziomie somatycznym możemy odczuwać spadek łaknienia, jak również mogą występować problemy ze snem. To wszystko świadczy tylko o tym, że nasze ciało i nasza psychika znalazły się w fazie zakochania – nie wskazuje natomiast na to, że związek z osobą, w której jesteśmy zakochani, okaże się w przyszłości satysfakcjonujący.

Często faza zakochania może być bardzo dla nas myląca w ocenie przyszłego związku, ponieważ na ogół oznacza, że oczarowała nas nie prawdziwa osoba, lecz jej wyidealizowany przez nas obraz. Utożsamianie akurat tej postaci uczucia do drugiego człowieka z miłością oraz jej idealizowanie wpływa negatywnie na budowanie przyszłej relacji. Pozbawia bowiem chęci poszukiwania innych wzorców kochania drugiego człowieka i nieuchronnie prowadzi do rozczarowania, obwiniania siebie lub partnera, ponieważ ten etap związku zawsze przemija.


Tekst pochodzi z artykułu Wokół mitu romantycznej miłości.

Czy mówić: „wszystko będzie dobrze”?

Fot. Gerd Altmann / Pixabay

Mówienie „wszystko będzie dobrze” podtrzymuję wiarę w bezproblemową przyszłość. I nawet jeśli ludzie w większości zdają sobie sprawę, że doświadczanie bólu wpisane jest z ludzkie życie, rozczarowują się za każdym razem, gdy zaskoczy ich choroba, kryzys, niepowodzenie czy strata, ponieważ łudzą się, że może jednak ich życie będzie wyglądało inaczej. Nie chodzi oczywiście o kultywowanie w sobie przygnębiającego przekonania o posępnej przyszłości. Przesadny optymizm i idealizowanie przyszłych zdarzeń mogą jednak wpływać negatywnie na życie, ponieważ nie dość, że dostarczają frustracji i niezadowolenia związanych z faktem, że sprawy nie układają się po naszej myśli, to dodatkowo umniejszają lub wręcz pozbawiają radości z doświadczania chwili obecnej. Postrzegamy bowiem teraźniejszość jako nie dość dobrą, nieidealną, niewartą uwagi.

Tymczasem kryzysy są immanentną cechą ludzkiej egzystencji. Miliony ludzi na świecie właśnie przechodzi przez okres destabilizacji i rozchwiania. Dychotomiczna percepcja czasu, wyrażająca się w postrzeganiu kryzysu jako bezsprzecznie negatywnego momentu w życiu oraz czasu po kryzysie – jako nieprzerwanie trwającej radości, sprawia, że za każdym razem jesteśmy negatywnie zaskoczeni, kiedy coś odbiegło od naszych planów. Zamiast mówić: „wszystko będzie dobrze”, lepiej powiedzieć „poradzę sobie”. Sprawia to, że będąc mniej roszczeniowymi wobec przyszłych zdarzeń, mniej będziemy doświadczać rozczarowań. Nie będziemy się skupiać wtedy na sprawach, na które nie mamy wpływu, a zyskamy większe zaufanie do siebie.


Tekst pochodzi z artykułu Nie zawsze będzie dobrze, dostępnym na naszej stronie.

Związek partnerski nie jest nigdy stały i niezmienny

Związek partnerski nie jest nigdy stały, niezmienny, dany raz na zawsze. Warunkiem dobrego związku jest jego zdolność do zmiany. Dzieje się to chociażby dlatego, że ludzie lepiej się poznają, a ich poziom intymności wzrasta. Zmieniają się ich potrzeby, oczekiwania, zachowania. Rzadko się zdarza, żeby dwoje partnerów zmieniało się w tym samym tempie przez cały czas trwania związku. Relacja intymna wymaga od nas jakiejś pracy. Żeby miłość trwała i mogła się rozwijać, a co za tym idzie, przechodzić przez kolejne etapy relacji trzeba włożyć wysiłek, a u podstaw tworzenia związku zdaje się leżeć umiejętność komunikacji.

Ponieważ relacja intymna podlega transformacji, naturalne jest, że pojawiają się kryzysy. I pomimo, że mogą pojawiać się wtedy bardzo trudne uczucia, kryzysy dają nam szanse na zobaczenie siebie i innej osoby w nowym świetle, na przedefiniowanie naszego związku. Umożliwiają zobaczenie tych aspektów relacji, które do tej pory były niewidoczne z powodu zrutynizowania relacji. Dzięki kryzysom związek może zacząć się zmieniać w stronę bardziej satysfakcjonującą dla obojga partnerów. Miłość jest wyzwaniem – wymaga odwagi, żeby zacząć związek, żeby go pogłębiać oraz żeby kontynuować pomimo występujących kryzysów i zwątpienia. Oczywiście, czasami może się pojawić decyzja o rozstaniu, lecz – jeśli jest przemyślana i świadoma – może być najlepszą decyzją, jaką podejmiemy. 


Tekst pochodzi z artykułu Miłość to wyzwanie, dostępnym na naszej stronie.

Fot. Free-Photos / Pixabay

Gdzie jesteś Romeo?

Wraz z latami każdy związek się zmienia, ewoluuje. Niektóre osoby żałują, że ich związek nie jest taki jak 30 lat temu. I jest to zrozumiałe, ponieważ, kiedy relacja się zmienia, może pojawić się tęsknota za dawnymi czasami, opłakanie ich, nawet żałoba, a potem może zrobić się miejsce na nowe. Co nie oznacza, że nudne i mniej wartościowe. Po prostu inne. Problem pojawia się w parach, które z czasem rozjechały się światopoglądowo. Jeśli jest to tylko kwestia zainteresowań, sposobu spędzania czasu wolnego, mamy spore pole do dyskusji i kompromisu. Ważne jest również uświadomienie sobie, że nie wszystko musimy robić razem. Esther Perel, belgijska psycholożka badała, jak to się dzieje, że niektóre pary z długoletnim stażem, łączy namiętność. Z wiekiem temperatura w związku spada, jej miejsce zastępuje bezpieczna bliskość. Odkryła, że namiętne są związki, które się zaskakują. Jedno z parterów wyjeżdża w podróż, ma zainteresowania, do którego drugie nie ma dostępu. Kiedy znów się spotykają, są siebie ciekawi, spragnieni.

Więcej w artykule „Gdzie jesteś Romeo?

Fot. Olessya / Pixabay