Czym jest sukces? Czy istnieje jedno kryterium sukcesu? Czy jest nim zasobność portfela, czy może realizacja własnych marzeń albo wychowanie dzieci? Potocznie zwykło się uważać, że wyznacznikiem sukcesu jest szybka kariera oraz pokaźne konto w banku. Pomimo, że docierają do nas z różnych źródeł opowieści o tak szybkich i spektakularnych sukcesach, nie możemy jednak zapominać, że rodzajów sukcesu może być tyle, ilu ludzi, bowiem dla każdego człowieka liczą się inne rzeczy. Każdy może mieć swoją własną hierarchię wartości, inne potrzeby, pragnienia, marzenia.
Mało tego, w świadomości zachodniej cywilizacji istnieje duża społeczna presja sukcesu. Pod koniec XX wieku, wraz z pojawieniem się yuppie, pracoholizm oraz poczucie konieczności odniesienia jakiegoś sukcesu stały się wręcz wszechobecne. W ostatnim czasie, w ramach przeciwwagi, coraz bardziej widoczny staje się ruch Slow Life, którego niezłomnym krzewicielem jest Carl Honoré, autor „Pochwały powolności”. Idee, zawarte w tym nurcie, stopniowo przebijają się do szerszej świadomości, jednak cały czas bycie człowiekiem sukcesu – zwłaszcza w sensie biznesowym – jest postrzegane przez jednostkę jako konieczność, życiową misję, opus magnum.
Tymczasem niekoniecznie trzeba odnieść sukces finansowy, żeby być szczęśliwym. Niekoniecznie trzeba dążyć do sukcesu, żeby postrzegać swoje życie jako spełnione. Dodatkowo istnieje bardzo wiele różnych form sukcesu – nie wszystkie przekładają się bezpośrednio na powiększenie naszego portfela. Ludzie różnią się w swoich dążeniach. Nie ma jednej, modelowej sztancy, podług której należałoby oceniać sukces.
Więcej, lepiej, z pasją
Wielu z nas postrzega, że drogą do sukcesu i doskonałości jest zdobycie jak najbardziej rozległej wiedzy oraz posiadanie jak najwięcej umiejętności. Marcus Buckingham, współautor książki „Po pierwsze, złam wszelkie zasady”, i Donald O. Clifton, dyrektor Centrum Badań Międzynarodowych i Szkolenia w Instytucie Gallupa, twierdzą, że „aby zbudować swoje talenty, trzeba wystrzegać się tej pułapki”. Podkreślają, że zapisywanie się na setki szkoleń, warsztatów i kursów nie jest automatycznie gwarancją odniesienia sukcesu. Jeśli nie posiadamy talentów w tych dziedzinach, będziemy kierować naszą energię i zapał jedynie na „naprawianie niedoskonałości i opanowanie szkód”. Warto zastanowić się, z czego świadomie zrezygnować, żeby móc w pełni wykorzystać swój potencjał, rozwijając własne zainteresowania.
Prawdą jest, że tylko my sami jesteśmy w stanie odkryć nasze pasje. Należy jednak przy tym mieć na uwadze, że talenty nie muszą być tylko artystyczne. Pasją więc nie musi być koniecznie malowanie obrazów, występowanie na scenie czy fotografia. Mogą nią być pozornie błahe zajęcia, takie jak sprzątanie, gotowanie czy prowadzenie samochodu. Specjaliści doradzają, że aby odkryć pasję, warto przyjrzeć się tym działaniom, których się podejmujemy bez względu na to, czy ktoś nam za nie płaci oraz czy ktoś nas za nie nagradza. Dzięki temu jesteśmy w stanie znaleźć nasze unikatowe, mocne strony.
A co, jeśli szukaliśmy pasji, lecz żadnej nie możemy znaleźć? Cass Phillipps, założycielka konferencji FailCon, w jednym ze swoich wystąpień mówiła, że ludziom zdarza się szukać pasji bardzo długo, czasami całe życie. Poszukiwanie pasji, podkreślała, wiąże się często również z porażkami. Dużym szczęściem mogą pochwalić się osoby, które już jako dziecko odkryły swoje zamiłowania, realizując je później sukcesywnie w życiu dorosłym. Większość ludzi jednak, przechodząc przez różne etapy w swoim życiu, podejmowała się wielu działań, próbując swoich sił w rozmaitych obszarach. Pasje bowiem mogą się pojawiać tak samo w życiu, jak mogą też z niego znikać. Posiadanie lub nieposiadanie pasji nie stanowi o tym, że nasze życie będzie szczęśliwe bądź nieszczęśliwe. Może się zdarzyć, że jesteśmy dobrzy w wielu rzeczach, ale w żadnej nie jesteśmy wyjątkowi. To, że nie znaleźliśmy naszej pasji albo fakt, że już nie posiadamy tych zainteresowań, które kiedyś były dla nas ważne, nie świadczy o tym, że nie możemy przeżyć naszego życia, czując się spełnionymi.
Wystarczy chcieć
Zapewne wielu z nas spotkało się z literaturą dotyczącą osiągania sukcesu. Duża część tych pozycji proponuje metody bardzo ponętne, jednak mało skuteczne. Idee tam podane przekonywać mają do tego, że aby osiągnąć sukces, wystarczy chcieć, powtarzać przed snem jak zaklęcia afirmacje pomyślności i czekać, aż los się do nas uśmiechnie, co – jak zapewniają poradniki – zdarzyć się powinno szybciej, niż nam się wydaje. W niewielu książkach można przeczytać, że osiągnięcie sukcesu jest na ogół okupione ciężką pracą, wieloma wyrzeczeniami, rezygnacją z części marzeń i poprzedzone niemałą ilością porażek i trudności. Dlatego sukcesu nie udaje się nam osiągnąć, my go wypracowujemy, ponieważ jak mówi Jacek Walkiewicz, psycholog, mówca i trener, „profesjonalizm nigdy nie jest dziełem przypadku”.
Jeśli przyjrzymy się bliżej biografiom ludzi, którzy w różnych dziedzinach odnieśli sukces, zobaczymy, jak wielu z nich przeżywało ciężkie chwile w swoim życiu. Niektórzy doświadczali nawet załamania nerwowego, zaznawali spektakularnych porażek finansowych i inwestycyjnych. Czasami musieli zrezygnować z części planów i pragnień, na rzeczy innych marzeń, a wybory te nie zawsze były łatwe. Jednak realizacja marzeń to właśnie pokonywanie trudności. Jeśli chcemy odnieść sukces, możemy być pewni, że jakieś trudności, prędzej czy później, pojawią się na naszej drodze, bo – cytując Franka A. Clarka, amerykańskiego pisarza – „jeśli możesz znaleźć drogę, na której nie ma żadnych przeszkód – prawdopodobnie wiedzie ona donikąd”.
W związku z tym, poza pracą, kluczową kwestią staje się wytrwałość i bycie konsekwentnym. Łatwo jest powziąć jakieś postanowienie, kiedy humor nam dopisuje, dużo trudniej jednak wytrwać w tym zamiarze, kiedy nastroju uniesienia już nie ma, a na drodze piętrzą się przeszkody. Jednak, jak mówi Jerry West, koszykarz, trener i działacz sportowy, nie zdołamy wiele w życiu osiągnąć, jeśli będziemy pracować tylko w te dni, kiedy dopisuje nam samopoczucie. Z kolei Carol Dweck, profesor psychologii z Columbia University, prowadząca badania nad motywacją osiągnięć, wysuwa następujący wniosek: głównymi cechami charakteryzującymi ludzi, którzy osiągają sukces, jest upodobanie do wyzwań oraz wytrwałość okazywana właśnie wtedy, gdy coś idzie nie tak. Dzięki temu ludzie ci potrafią poradzić sobie nawet w najtrudniejszych chwilach. Wiedzą oni również, że ich szansa na osiągnięcie zamierzonego celu rośnie z każdą próbą, nawet jeśli ta próba okazuje się być nieudaną. Również Krystyna Kofta, pisarka i felietonistka, podkreśla, że jeśli chcemy osiągnąć sukces, musimy być wytrwali i cierpliwi. Dodaje również, że „pieniądze przychodzą, ale nie zawsze od razu. To jest stopniowy rozwój. I trzeba się stale czegoś uczyć”.
Szybko, sprawnie i do przodu!
Osiąganie sukcesu jest procesem. Jest na ogół długofalowym przedsięwzięciem. I jak w każdym z tego typu działań, taki i tutaj występują zarówno momenty, kiedy człowiek szybko realizuje zamierzone wcześniej cele, jak i momenty zahamowania. Sam przestój nie jest ani dobry, ani zły. Ograniczenia czy okresy spowolnienia w realizacji przedsięwzięć są naturalnymi zjawiskami. Marcin Fabjański, autor książki „Stoicyzm uliczny” proponuje zastosować technikę „relabelingu”, czyli nazwania danej sytuacji na nowo. Zamiast określać sytuację jako przestój, można zdefiniować ją jako moment odpoczynku, chwilę na zastanowienie się nad dalszymi planami czy też chociażby czas na podjęcie innych działań.
Jednak, poza momentami przestoju, zdarzają się również sytuacje wymagające cofnięcia się, zrobienia kroku w tył, żeby nie brnąć dalej w realizację tych inicjatyw i planów, które w pewnym momencie okazały się nietrafione. Zrozumienie tego bywa czasami trudne, tak bardzo chcemy przeć do przodu. Lecz to właśnie wycofanie się, przyznanie się do porażki lub do błędnej decyzji jest jedną z kluczowych umiejętności potrzebnych na drodze do sukcesu. Taka sytuacja daje na przykład możliwość zobaczenia, że dotychczasowe zasoby przestały działać, a dzięki temu mobilizuje do nauki nowych umiejętności. Tom Peters, pisarz amerykański, stawia tutaj nawet śmiałą tezę, że „to porażka, a nie sukces, pcha świat do przodu”, jako że porażka oznacza zazwyczaj, iż człowiek przekroczył granice własnego komfortu próbując czegoś nowego, „sknocił coś, ale czegoś się przy tej okazji nauczył”.
W procesie dążenia do realizacji celów i zamierzeń zazwyczaj nie zdarza się sytuacja, w której tylko coś zyskujemy, a hossa nieprzerwanie powiększa nasze profity. W przyrodzie krzywa zawsze rosnąca nie istnieje. Oczekiwanie, że – kiedy wreszcie podjęliśmy decyzję o realizacji naszych planów i skoro zainwestowaliśmy w nie nasz czas, dochody i zaangażowanie – pomyślność zawsze będzie nam już towarzyszyć, jest błędne i często prowadzi do niepotrzebnych frustracji, stresów i napięć.
Sukces zawsze stanowi wartość pozytywną.
Już w 1967 roku dwóch psychiatrów, Thomas Holmes i Richard Rahe, opracowało skalę 43 najbardziej stresogennych wydarzeń życiowych. Wśród wymienionych, oprócz takich jak śmierć współmałżonka, rozwód, zwolnienie z pracy, były tam również takie wydarzenia jak ślub, awans zawodowy, polepszenie sytuacji finansowej. Okazuje się bowiem, że ludzie trudno radzą sobie z tak dużą zmianą w życiu (bez względu na to, czy zmiana ta niesie pozytywne czy negatywne konsekwencje). Dlatego też, kiedy ludzie odnoszą sukces, często reagują stresem, ponieważ sytuacja ta konstytuuje nowe zadania, którym trzeba sprostać. Zarówno wśród bliskiej rodziny, jak i dalszych znajomych, może pojawić się zazdrość czy chęć – w celach odniesienia własnych korzyści – skorzystania z kontaktów z osobą, która odniosła sukces. Ona z kolei, z obawy przed wykorzystaniem, często odcina relacje społeczne, dystansując się do otoczenia, co prowadzi do poczucia osamotnienia, czasem nawet depresji.
Opiewany w kulturze masowej spektakularny sukces wcale zatem nie musi nieść ze sobą tylko pozytywnych konsekwencji. Często jest źródłem cierpienia. Trudno nam jest szybko zaadaptować się do nowej sytuacji. Kiedy do sukcesu dochodzimy stopniowo, doświadczając porażek i nieprzyjemności, uczymy się również radzić sobie z trudnościami, z nieprzewidywanymi zdarzeniami. Ci, którym sukces przyszedł bardzo szybko, przeważnie takiego przygotowania emocjonalnego nie mają. Dobitny wyraz temu daje w swojej książce „Toksyczny sukces. Jak przestać zmagać się z życiem, a zacząć się nim cieszyć” Paul Pearsall, neuropsycholog z Uniwersytetu Hawajskiego w Manoa, wskazując, że sukces „może przynieść ze sobą nie tylko radość, wynikającą z posiadania wielu rzeczy i możliwości, lecz również rozczarowanie i samotną rozpacz, zarówno osobom, które go doświadczają, jak i ich najbliższym”. Autor podkreśla również, że osoby, które odniosły sukces, cierpią często z powodu poczucia niedosytu i zawiedzenia, doświadczają nieustannego stresu i niepokoju, wnikających z presji, aby osiągać jeszcze więcej. Odczuwają również przytłoczenie życiem oraz brakuje im czasu na cieszenie się prostymi przyjemnościami.
50 twarzy sukcesu
Nie istnieje jeden wzorzec sukcesu jak wzorzec metra w Sèvres pod Paryżem. Każdy człowiek może określić go podług własnych potrzeb, oczekiwań, wartości i doświadczeń. Nie każdy jednak musi do niego dążyć za wszelką cenę, by czuć się spełnionym życiowo człowiekiem. Nie każdy sukces również musi się przekładać na wzrost zamożności. Jak mówi prof. dr hab. Janusz Czapiński, specjalizujący się w zakresie psychologii społecznej, poza sukcesem rozumianym jako bogacenie się finansowe lub jako uznanie społeczne, istnieje również rodzaj sukcesu określany jako wewnętrzny, gdzie my sami ustawiamy wysokość poprzeczki. Codziennie możemy go zatem odnosić.
Sukces finansowy i społeczny są tylko dwoma rodzajami sukcesu. Jednak bez względu na to, do jakiego sukcesu dążymy, każdy wiąże się z pracą, byciem konsekwentnym, umiejętnością radzenia sobie z porażkami oraz z odwagą i podjęciem ryzyka wyjścia poza strefę komfortu. Sukces może nieść ze sobą poczucie satysfakcji życiowej, zadowolenia, może stwarzać możliwości realizacji innych projektów, pomocy innym, podjęcia działań charytatywnych. Może również skutkować negatywnymi konsekwencjami, może nas obciążać, zwiększać poziom stresu, frustracji i rozczarowania. Jednak czy wciąż jest to sukces? Stosując definicję Jacka Walkiewicza, raczej nie – ponieważ, jak mówi, sukces można poznać właśnie po tym, że nas wspiera.
Autor: Igor Rotberg
Dla zainteresowanych:
Buckingham, M., Coffman C. (2001). Po pierwsze: Złam wszelkie zasady. Warszawa: Wydawnictwo MT Biznes
Dweck, C. (2013). Nowa psychologia sukcesu, tłum. Czajkowska A., Warszawa: Muza
Fabjański, M. (2010). Stoicyzm uliczny, Warszawa: Czarna Owca
Holmes, T. H., & Rahe, R. H. (1967). The social readjustment rating scale. Journal of psychosomatic research, 11, 213
Honoré, C. (2012). Pochwała powolności, tłum. Umiński K., Warszawa: Drzewo Babel
Pearsall, P. (2003). Toksyczny sukces, tłum. Jóźwiak B., Poznań: Rebis
Phillipps, C. (2012). Failure to Find Passion, TEDxGoldenGatePark [online]. Dostępny w Internecie tutaj
Artykuł dostępny jest również na stronie Polskiego Portalu Psychologii Społecznej