Depresja jako złożony mechanizm adaptacyjny

Depresję możemy postrzegać jako patologiczne zaburzenie, ale istnieje także perspektywa widzenia jej jako złożonego mechanizmu adaptacyjnego. Objawy depresji mogą odzwierciedlać strategię organizmu mającą na celu ochronę przed przeciążeniem w obliczu chronicznego stresu. W świetle badań Jonathana Rottenberga depresja może pełnić funkcję zabezpieczającą jednostkę przed przeciążeniem emocjonalnym.

Z ewolucyjnego punktu widzenia mechanizmy obniżenia afektywności, obserwowane w depresji, mogą pełnić funkcję ochronną. W pierwotnych warunkach życia, gdy zasoby energetyczne były ograniczone, a zagrożenia liczne, zmniejszenie napędu i obniżenie nastroju mogły sprzyjać oszczędzaniu energii oraz minimalizowaniu ryzyka podejmowania nieprzemyślanych działań. Depresja mogła umożliwiać jednostce skupienie się na analizie sytuacji i wycofanie się z konfrontacji, dając czas na przemyślenie strategii przetrwania.

Oczywiście, choć taki mechanizm mógł być korzystny w krótkoterminowej perspektywie, w długofalowej – zwłaszcza w kontekście współczesnych wyzwań społecznych i kulturowych – utrzymujący się stan depresyjny staje się źródłem dysfunkcji, zakłócając prawidłowe funkcjonowanie jednostki.

Niemniej jednak zrozumienie depresji jako adaptacyjnego mechanizmu otwiera nowe horyzonty w psychoterapii. Kluczem jest tu nie tylko redukcja negatywnych symptomów, ale przede wszystkim odbudowa zdolności do pełnego przeżywania spektrum emocji. Przyjmując empatyczne i otwarte podejście, terapeuci mogą wspierać pacjentów w procesie ponownego nawiązywania kontaktu z własnymi emocjami, co sprzyja lepszemu zrozumieniu własnych potrzeb oraz rozwijaniu zdrowych mechanizmów radzenia sobie w obliczu życiowych wyzwań.

Fot. Daniel Reche / Pixabay

Słyszę głosy. Czy to schizofrenia?

Słyszenie głosów, czyli omamy słuchowe, występują nie tylko w schizofrenii czy zaburzeniach psychotycznych (w których występują trudności w odróżnieniu rzeczywistości od halucynacji), ale także w innych zaburzeniach i chorobach psychicznych. Oto niektóre z nich:

Zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne (OCD)

Omamy słuchowe nie są tutaj typowym objawem, jednak czasami natrętne myśli mogą być tak intensywne, że pacjenci opisują je jako „głosy” w głowie. Jednocześnie pacjenci traktują je krytycznie i są świadomi ich wewnętrznego pochodzenia.

Ciężkie epizody depresji

W tych epizodach mogą wystąpić objawy psychotyczne, m.in. omamy słuchowe. Pacjenci mogą słyszeć głosy krytykujące ich lub komentujące ich zachowanie, co dodatkowo pogłębia uczucie beznadziejności i niskiej wartości.

Dysocjacyjne zaburzenie tożsamości (DID)

Omamy słuchowe występują tutaj dosyć często. Są one „głosami” innych tożsamości, komunikujących się wewnętrznie. Mogą też być pamięciowymi śladami traumy, takimi jak głosy napastnika czy komentarze podczas nadużycia.

Padaczka skroniowa

W tym przypadku pacjenci mogą doświadczać halucynacji słuchowych jako aury przed napadem.

Choroba Alzheimera

W tej chorobie i innych chorobach otępiennych mogą pojawiać się omamy słuchowe, zwłaszcza w późniejszych stadiach choroby. W takich przypadkach omamy są wynikiem zmian degeneracyjnych w mózgu.

Zaburzenia schizoafektywne

Pacjenci mogą doświadczać tutaj halucynacji słuchowych, takich jak głosy o charakterze upokarzającym, oskarżającym czy nakazującym.

Psychozy alkoholowe

Długotrwałe i szkodliwe spożywanie alkoholu może prowadzić do uszkodzenia mózgu, wywołując zmiany w sposobie postrzegania i świadomości. U chorych mogą pojawiać się różne zaburzenia psychotyczne, w tym omamy słuchowe.

W związku z tym fakt, że ktoś słyszy głosy nie jest jednoznaczne z tym, że choruje na schizofrenię. Omamy słuchowe mogą mieć różne źródła i znaczenie w zależności od kontekstu klinicznego. Dokładna diagnoza i zrozumienie ich pochodzenia są kluczowe dla skutecznego leczenia.

Fot. Gerd Altmann / Pixabay

Porozmawiajmy o śmierci

Brakuje nam rytuałów związanych z odchodzeniem. W Ameryce Południowej jest ich znacznie więcej i są one poprzeplatane z rytuałami życia i co za tym idzie – jest więcej możliwości opowiadania o odchodzeniu i śmierci na różne sposoby. W kulturze zachodnioeuropejskiej potraciliśmy rytuały, które pomagały nam radzić sobie w tym procesie. Ludzie często umierają za parawanem w szpitalu, otoczeni przez aparaturę, a nie przez bliskich. Obserwujemy rozwój nauk medycznych, a jednocześnie zmalały możliwości i umiejętności towarzyszenia umierającym. Warto odtabuizować śmierć, na nowo nauczyć się, jak towarzyszyć w odchodzeniu. Często bowiem nie wiemy, jak sobie radzić z własnymi emocjami, co mamy robić w danej sytuacji, jak się zachowywać, jakie podejmować decyzje, co powiedzieć.

Trochę zapomnieliśmy, jak rozmawia się o sprawach ważnych i jednocześnie trudnych. I to prawda, że nie da się oswoić śmierci, bo jest ona doświadczeniem granicznym, ale da się, i warto, oswoić rozmawianie o niej.

Więcej o rozmowach o umieraniu, chorowaniu terminalnym, leczeniu paliatywnym i o radzeniu sobie z własnymi emocjami w WYWIADZIE ze mną, które udzieliłem dla Warszawskiego Miesięcznika Seniorów #POKOLENIA.

Photo by Sixteen Miles Out on Unsplash

Fot. Sixteen Miles Out / Unsplash

Czy psycholog lub terapeuta mogą mieć depresję?

Jeśli chodzi o psychologów czy terapeutów nadal pokutują pewne mity dotyczące tych zawodu. Jeden z nich mówi, że psycholodzy czy terapeuci nie mają żadnych problemów, świetnie radzą sobie ze stresem, związki funkcjonują we wzorcowych związkach i nigdy nie przeżywają lęku czy nie doświadczają takich stanów jak depresja. Przekonanie to mówi, że dobry psycholog lub terapeuta nie korzysta z pomocy takich specjalistów jak psychiatra czy inny terapeuta. Jeśli z czymś sobie nie radzi, to znaczy, że nie jest dobrym specjalistą i być może nie powinien w ogóle wykonywać tego zawodu (co to za specjalista, który nie potrafi sam się ogarnąć?).

Tymczasem wykształcenie i znajomość narzędzi terapeutycznych może być czynnikiem dodatkowego stresu – bo kiedy czuję, że jestem w depresyjnym stanie, w tyle głowy mam, że nie powinnam w nim być, bo przecież wiem jak sobie poradzić. Może skutkować to niechęcią do przyznania się nie tylko przed innymi, ale i przed samym sobą, że zmagam się czy to z lękiem, czy z depresją, czy z innymi trudnymi doświadczeniami. Tymczasem nawet najlepszy terapeuta nie jest wolny od różnych problemów psychicznych, które mogą mu się przydarzać w życiu. Wynika to między innymi z tego, że życie jest złożone i dynamiczne, i pewne wypracowane sposoby działające w określonym czasie i miejscu mogą okazać się zupełnie nieskuteczne w radzeniu sobie z problemami, pojawiającymi się w innych okolicznościach życia. Wtedy osoba taka musi odnaleźć lub wypracować nowe sposoby funkcjonowania.

Więcej o tym temacie przeczytacie w mojej ROZMOWIE z psycholożką i psychoterapeutką Renatą Pająkowską-Rożen. Link do rozmowy w komentarzu.

Image by Mohamed Hassan from Pixabay

Fot. PMohamed Hassan / Pixabay

Terapia przez pisanie

Pisanie trudnych, intymnych książek w oparciu o własną historię może być pomocnym doświadczeniem. Mamy w terapii technikę “pisania narracji”. Zastanawiamy się, jak opisać to trudne i straszne, co nas spotkało, żeby było mniej bolesne. Na ostatnim etapie pracy z traumą, sprawdzamy, jak to wszystko, co się stało, poskładać z obecnym życiem. Mogę myśleć: „jestem beznadziejny, jestem ofiarą, dlaczego mnie to spotkało”, ale mogę chcieć myśleć: „nie cofnę tego, co się stało, ale mam wpływ na to, jak o tym opowiadam”. Na terapii pracujemy nad tym, by odzyskać poczucie wpływu na rzeczywistość. Pisanie książki to nazywanie, nadawanie znaczeń. Niektórym elementom można nadać większe znaczenie – np. temu, że przetrwałam, a innym je odebrać.

Jednak samo pisanie może też być pułapką. Są ludzie, którzy bez problemu opowiadają o najstraszniejszych rzeczach, które ich spotkały. Bez emocji, bez dotykania czegokolwiek. Czy to wystarczy do uzdrowienia? Nie. Żeby „transformować” trudne doświadczenia, potrzebujemy je dotknąć,  co wiąże się z tym, że może nas zaboleć. Czasem, gdy słucham strasznych historii opowiadanych “na zimno”, zastanawiam się, jak bolesne musiało to być doświadczenie, skoro ktoś tak bardzo musiał się od niego odciąć.

Więcej o pisaniu książek zawierających nasze trudne, bolesne przeżycia znajdziecie w WYWIADZIE ze mną, który ukazał się w październikowym wydaniu magazynu Twój Styl.

Image by Paul Stachowiak from Pixabay

Fot. Paul Stachowiak / Pixabay

Pop psychologia to nie psychologia – cz. 1

Rozpoczynam cykl „pop psychologia to nie psychologia”, w którym będę rozprawiać się z obiegowymi nieporozumieniami, co do terminów psychologicznych i sposób patrzenia na nie. Media społecznościowe przyczyniają się do wzrostu liczby treści, które oparte są na pop psychologicznych poradach. Publikowane tam posty mają często na celu udostępnianie ich i zachęcanie do kliknięć, wyświetleń i zakupów, a nie do budowania, czasami nieoczywistej i nie jednoznacznej, a momentami niewygodnej wiedzy na temat związany z psychologią. Oczywiście, na ogół niosą w sobie ziarna prawdy, jednak zazwyczaj zawierają również błędne wnioskowania, wyolbrzymienia czy uogólnienia.

Zatem zaczynam! Dzisiaj pierwsze kilka zdań, rozprawiających się z powszechnymi pop psychologicznymi stwierdzeniami (których celowo nie będę tutaj podawać, żeby nie powielać treści):

  • Smutek nie wymaga leczenia, a depresja to coś więcej niż bycie smutnym.
  • Nie każde nieprzyjemne doświadczenie jest traumatyczne i nie wszystkie trudności, których doświadczamy, wynikają z traumy.
  • Leczenie traumy wymaga czegoś więcej niż przytulania swojego wewnętrznego dziecka.
  • Nie wszyscy, z którymi się nie dogadujemy, są narcyzami, a nacyzm to nie to samo, co bycie podłym i egocentrycznym.

Image by Gerd Altmann from Pixabay

Fot. Gerd Altmann / Pixabay

Kryzysy wieku średniego i inne męskie demony

Kryzys wieku średniego – wielu mężczyzn sobie z niego żartuje, naprawdę obawiając się go (i wieku i kryzysu) jako czasu koniecznego, w którym robi się to, czego nie robiło się wcześniej, po to, żeby ratować siebie, swoją tożsamość i resztki zdrowia psychicznego.

Po prawdzie, to ostatnie jest najważniejsze! Jakieś 80% samobójstwo to te dokonane przez mężczyzn – przeważnie w wieku 45-54 lata. Coraz częściej mężczyźni dbają o zdrowie fizyczne, a zdrowie psychiczne zostawiają na pastwę kryzysu wieku średniego, który „przecież i tak jest nieunikniony”.

Ale, czy na pewno? Czy jesteśmy do psychicznych tąpnięć predestynowani? Czy wszystkiemu jest winien kryzys wieku średniego? Czy i na jakie przypadłości naprawdę w męskim świecie warto uważać?

W podcaście Mikołaja Foksa mówiłem o kryzysach, męskości, dysocjacji i wartości relacji ze sobą oraz z innymi.

Kryzysy YT

Languishing a depresja

Image by Michaela

Fot. Michaela / Pixabay

Languishing, czyli poczucie stagnacji i pustki, jest zjawiskiem definiowanym jako niepełne zdrowie psychiczne, charakteryzujące się niskim poziomem dobrostanu pomimo braku zaburzeń psychicznych. Osobom doświadczającym tego stanu brakuje motywacji, mają trudności z koncentracją, nie czują radości z tego, co robią, trudno im się zebrać, i częściej mają ogólnie złe samopoczucie. Zjawisko to szczególnie było obserwowane w okresie przedłużającej się pandemii i w czasie postpandemicznym i w tym znaczeniu może być rozumiane jako wyraz długotrwałych, emocjonalnych skutków pandemii.

W depresji również możemy zaobserwować spadek motywacji, złe samopoczucie i trudności z koncentracją, jednak – w odróżnieniu od zjawiska opisywanego jako languishing – jest ona zaburzeniem psychicznym, które, nieleczone, może doprowadzić do śmierci. Dodatkowo objawy depresji nie zawsze muszą być widoczne. Czasami bowiem zewnętrznie prezentowane są zachowania pozornie niezgodne ze stereotypowymi objawami depresji. Może to być poirytowanie, wybuchy złości czy próby nadmiernego kontrolowania otoczenia. W niektórych przypadkach ujawnia się poprzez dolegliwości somatyczne (bóle ciała, osłabienie, zaburzenia snu, utratę wagi ciała). Uczucie zmęczenia może być brane za objaw stresu i przepracowania, podczas gdy może być to właśnie objaw rozwijającej się depresji.

Jeśli doświadczamy części z wymienionych tutaj objawów, mamy powody przypuszczać, że nasze zdrowie psychiczne zaczyna szwankować. Ważne jest jednak, żeby nie diagnozować choroby samemu i nie wdrażać samoleczenia. Jeśli podejrzewamy, że możemy mieć depresję, uzasadnione będzie skontaktowanie się z lekarzem, psychiatrą lub psychologiem. Może bowiem okazać się, że przyczyna jest inna – podobne dolegliwości mogą bowiem występować w innych schorzeniach lub leżeć w tzw. normie zdrowotnej. Sam smutek czy spadek motywacji nie muszą od razu być symptomami depresji.

Więcej o zjawisku languishing oraz od odróżnieniu jego od depresji w audycji radiowej STREFA RODZICA w Polskim Radiu Dzieciom.

Kryzys wieku średniego

Kryzys wieku średniego to pojęcie zaproponowane w latach sześćdziesiątych na podstawie badań artystów, którzy doświadczali depresji. Odnosiło się do objawów, takich jak przygnębienie, niezadowolenie z życia, poczucie samotności, pragnienie ucieczki od codziennych obowiązków, zauroczenie osobą inną niż dotychczasowy partner oraz nagły pociąg do używek. W popkulturze kryzys ten przedstawiany się jako stan, dotykający mężczyznę, który pewnego dnia odkrywa, że jest śmiertelny i diametralnie zmienia swoje życie, chcąc zerwać z rutyną.

Image by Gerd Altmann from Pixabay

O ile taki opis świetnie nadaje się na film hollywoodzki, o tyle psychologowie mówią, że coś takiego jak kryzys wieku średniego nie istnieje. Pojęcie to może być próbą wyjaśnienia, co się z nami lub z kimś dzieje, próbą usprawiedliwiania własnych działań lub działań kogoś innego. Trudno jest jednak ustalić, czym tak naprawdę jest „wiek średni”. Brakuje szczegółów, które są niezbędne do badania tego zjawiska. Wciąż jest to mało dopracowany termin.

To nie znaczy, że ludzie nie doświadczają kryzysów. Mogą je przeżywać jednak w bardzo różnym wieku. Często zależy to od sytuacji prywatnej, ekonomicznej, schematów, przekonań, charakteru, struktury osobowości oraz wewnętrznych i zewnętrznych zasobów.

Więcej o kryzysach w AUDYCJI w Strefie Rodzica na antenie Polskiego Radia Dzieciom mówi psycholog i psychoterapeuta Igor Rotberg.

Languishing – czym jest to zjawisko?

Image by Elias from Pixabay

„Languishing” – termin ukuty przez socjologa Coreya Keyesa – może być tłumaczony jako „wegetowanie”, „osłabienie”, „brak werwy” lub „marnienie”. Miał on określać pewien stan psychiczny, który nie jest depresją (u pozbawionych werwy ludzi nie dostrzega się symptomów tej choroby), nie jest również pełnią zdrowia psychicznego. Osobom doświadczającym tego stanu brakuje motywacji, mają trudności z koncentracją, nie czują radości z tego co robią, trudno im się zebrać, i częściej mają ogólnie złe samopoczucie.

Zjawisko to szczególnie było obserwowane w okresie przedłużającej się pandemii i w czasie postpandemicznym i w tym znaczeniu może być rozumiane jako wyraz długotrwałych, emocjonalnych skutków pandemii. Czy jednak termin ten nie jest kolejnym modnym słowem? O tym w AUDYCJI „Strefa prywatna” opowiada psycholog i psychoterapeuta Igor Rotberg.

Fot. Elias / Pixabay