Związek partnerski nie jest nigdy stały i niezmienny

Związek partnerski nie jest nigdy stały, niezmienny, dany raz na zawsze. Warunkiem dobrego związku jest jego zdolność do zmiany. Dzieje się to chociażby dlatego, że ludzie lepiej się poznają, a ich poziom intymności wzrasta. Zmieniają się ich potrzeby, oczekiwania, zachowania. Rzadko się zdarza, żeby dwoje partnerów zmieniało się w tym samym tempie przez cały czas trwania związku. Relacja intymna wymaga od nas jakiejś pracy. Żeby miłość trwała i mogła się rozwijać, a co za tym idzie, przechodzić przez kolejne etapy relacji trzeba włożyć wysiłek.

Ponieważ relacja intymna podlega transformacji, naturalne jest, że pojawiają się kryzysy. I pomimo, że mogą pojawiać się wtedy bardzo trudne uczucia, kryzysy dają nam szanse na zobaczenie siebie i innej osoby w nowym świetle, na przedefiniowanie naszego związku. Umożliwiają zobaczenie tych aspektów relacji, które do tej pory były niewidoczne z powodu zrutynizowania relacji. Dzięki kryzysom związek może zacząć się zmieniać w stronę bardziej satysfakcjonującą dla obojga partnerów. Miłość jest wyzwaniem – wymaga odwagi, żeby zacząć związek, żeby go pogłębiać oraz żeby kontynuować pomimo występujących kryzysów i zwątpienia. 


Tekst pochodzi z mojego artykułu Miłość to wyzwanie.

Fot. Micah & Sammie Chaffin / Unsplash

Lęk przed opuszczeniem, bliskością i odrzuceniem

Lęk przed opuszczeniem i porzuceniem. Lęk przed bliskością. Lęk przed odrzuceniem. Lęk przed zatraceniem się w relacji.

W ramach wakacyjnego cyklu po raz kolejny miałem przyjemność gościć u Kamy Wojtkiewicz w podcaście Sznurowadła myśli. Tym razem rozmawialiśmy o tym, które z lęków w miłości to lęki do zaakceptowania i samodzielnego opracowania. A które zaczynają być już kliniczne i wymagają wsparcia specjalisty? Jak pracuje się z lękiem przed opuszczeniem w terapii? I co pomaga nam wzmacniać się w bezpiecznym przywiązaniu?

Dodatkowo z tego odcinka dowiecie się o tym, jak doświadczenia z dzieciństwa wpływają na nasze dorosłe relacje, o tym, jak trauma złożona (CPTSD) może intensyfikować lęk w miłości, o tym, dlaczego boimy się zlać z drugą osobą i utracić własną tożsamość oraz o tym skąd bierze się przekonanie, że nie zasługujemy na miłość i jak wpływa ono na nasze zachowanie.

Dzielę się praktycznymi wskazówkami, jak zacząć pracę nad tymi lękami, zarówno samodzielnie, jak i w terapii.

Nagrania można odsłuchać na stronie podcastu, Spotify, YouTube, Apple Podcasts oraz Google Podcasts.

Psychoterapia par – odwaga spojrzenia w siebie

Psychoterapia par to często podróż przez ukryte warstwy wewnętrznego świata każdej osoby w związku. Partnerzy rzadko wiążą się ze sobą wyłącznie na poziomie świadomych decyzji. Często przyciąga ich do siebie to, co nieuświadomione – potrzeby, które nie zostały zaspokojone w dzieciństwie, tęsknoty za uznaniem, bezpieczeństwem czy bezwarunkową obecnością. Związek staje się miejscem, gdzie – niekiedy po cichu – rozgrywa się nadzieja na symboliczną naprawę dawnych zranień. Kiedy te nadzieje pozostają niespełnione, pojawia się frustracja, rozczarowanie i poczucie niezrozumienia. A przecież partner nie może i nie powinien stać się figurą matki czy ojca – choć bywa, że właśnie tego po cichu oczekujemy.

Proces terapeutyczny pary polega więc nie tylko na „naprawie relacji”, ale na głębszym rozumieniu, co każde z partnerów wnosi do tej wspólnej historii. Psychoterapia zaprasza do odkrycia, za czym tak naprawdę się tęskni, kiedy czuje się niezauważoną czy niezauważonym, niedocenioną czy niedocenionym, pomijaną czy pomijanym. Taka praca otwiera przestrzeń nie na oskarżenia, lecz na współczucie – wobec siebie i drugiej osoby. Bo zrozumienie tego, że nasza złość to często wyraz bólu niespełnionej potrzeby, pozwala nie atakować, ale opowiadać. Uczy, jak mówić z miejsca dojrzałości, a nie tylko reaktywności.

Związek nie jest po to, by uzdrowić nasze rany, ale może być miejscem, gdzie uczymy się widzieć je wspólnie – z uważnością i odpowiedzialnością. W terapii nie chodzi więc o to, by zmienić partnera. Chodzi o to, by każde z nas było gotowe zajrzeć w swoje wnętrze, wziąć odpowiedzialność za swoje reakcje i podjąć trud zmiany własnych wzorców. Relacja może się wtedy przekształcić – z pola walki w przestrzeń spotkania. Tam, gdzie wcześniej był mur, może pojawić się most. Ale nie buduje się go z żądań wobec drugiej osoby, tylko z odwagi spojrzenia w siebie.

Fot. Toa Heftiba / Unsplash

Związki koluzyjne i zdrowa współzależność

Czym różnią się związki współzależne od zależnych? Dlaczego tak trudno wyjść z roli ratownika i co ma do tego chemia schematów? Czy wyrażenie złości może grozić utratą bliskości? I jak przestać wchodzić w relacje koluzyjne?

Już po raz trzeci gościłem u Kamy Wojtkiewicz w podcaście Sznurowadła myśli. Porozmawialiśmy o związkach koluzyjnych, w których dysfunkcyjny schemat jednego z partnerów jest komplementarny do schematu drugiego, co utrudnia budowanie bezpiecznej więzi. Rozmawialiśmy również o zdrowej współzależności, jak i zalewaniu miłością i nadmiernej zależności, która pozbawia nas poczucia Ja i autonomii. Zastanawiamy się nad tym, dlaczego dla wielu osób wyrażenie złości na partnera jest tak trudne i jakie inne zastępcze emocje wychodzą wtedy na wierzch. Jeżeli zdarza Wam się wchodzić w rolę ratownika czy ratowniczki lub osoby wymagającej ratunku, albo ciągle gonić za niedostępnymi emocjonalnie osobami, być może znajdziecie w tej rozmowie cenne tropy. Zapraszamy do posłuchania!

Nagrania można odsłuchać na stronie podcastu, Spotify, YouTube, Apple Podcasts oraz Google Podcasts.

Sznurowadła - koluzje

Po co nam romantyczność?

Wiara w mit romantycznej miłości nie pomaga budowaniu związków. Dlaczego zatem w ogóle go stworzyliśmy?

Mity zawsze powstają po to, żeby nam pomóc radzić sobie z trudnościami jakie stawia przed nami życie, żeby nam coś ułatwić. Wzorzec miłości romantycznej powstał w średniowieczu i był odpowiedzią na uczucie niemożliwe do spełnienia z powodu konwenansów, sprzeciwu rodziny, słowem – zewnętrznych przeszkód. Był rodzajem wytłumaczenia – to nie ich wina, że się pokochali. To nie był ich wybór, zdecydował los, Bóg, gwiazdy, przeznaczenie. Wiedzą od początku, że są siebie stworzeni, przeczuwali swoje istnienie.  Nie mogą się połączyć, ale ich miłość będzie trwała na wieki. Ten koncept ewoluował przez epoki, obrastał w symbole, a w końcu zaczęliśmy dopisywać do niego happy end. Jak w baśni albo komedii romantycznej. Współcześnie mit ten nadal jest obecny, ponieważ m.in. służy nam do zdejmowania z siebie odpowiedzialności – to nie ja popełniam błędy, to los zawinił, to wina przeznaczenia.

Oczywiście romantyczne fantazje nie muszą być szkodliwe same w sobie, rzecz w tym, że używamy ich do maskowania naszych rzeczywistych problemów. Skupiamy się na fantazji i nie pytamy siebie: dlaczego ja chcę, żeby mnie ktoś uratował? Co to właściwie znaczy, że czekam na właściwą osobę? Do czego to mi jest potrzebne? Jeśli mam mit, nie muszę poddawać swojego życia refleksji, nie musze iść na terapię, konfrontować się ze stratą wyobrażeń.

Więcej o tym, po co nam romantyczność, przeczytacie w ROZMOWIE, której udzieliłem dla magazynu PANI.

Image by Ylanite Koppens from Pixabay

Fot. Ylanite Koppens / Pixabay

Komunikacja i konflikty w związku

Jak ze sobą rozmawiać, kiedy jedna osoba szuka bliskości, a druga autonomii? Czy leżenie i przerwa na milczenie sprzyjają rozwiązywaniu konfliktów? Dlaczego nie powinniśmy terapeutyzować naszych partnerów? Jak cPTSD (trauma relacyjna) zniekształca obraz drugiej osoby w parze? I w jaki sposób partner/partnerka mogą być uważni na czyjąś ranę opuszczenia? 

Po raz drugi gościłem w Sznurowadła myśli. Rozmowa dotyczyła m.in. komunikacji i konfliktów w związku, poszukiwaniu bliskości oraz potrzeby samotności, rozwiązywania konfliktów i niedopuszczania do ich eskalacji, a także dotyczyła rozwojowego wymiaru kryzysów.

Nagrania można odsłuchać na stronie podcastu, Spotify, YouTube, Apple Podcasts oraz Google Podcasts.

Sznurowadła relacji

Poza mitami na temat związków

W nawiązaniu do poprzedniego postu poniżej znajdziecie kilka stwierdzeń, które mogą ułatwić bycie w związku, a które są związane z najpowszechniejszymi mitami na ten temat.

  1. Idealne związki i idealni partnerzy nie istnieją.
  2. Dobre związki nie są dobre same z siebie, lecz są efektem refleksji nad związkiem i pracy na jego rzecz podjętej przez partnerów.
  3. Próby kształtowania partnera / partnerki na obraz kogoś, kim nie jest, są skazane na porażkę.
  4. Miłość nie ma mocy uzdrawiania wszystkiego – nie uzdrowi zranień z dzieciństwa.
  5. Koncepcja dwóch połówek jabłka albo uniemożliwi Ci stworzenie związku, albo przyniesie Ci mniejsze z niego zadowolenie.
  6. Zupełna zgoda i pełne porozumienie w związku to fantazja.
  7. W dobrze funkcjonującym związku nie ma potrzeby, by partnerzy tak samo czuli, myśleli, tego samego pragnęli.
  8. Kłótnie i nieporozumienia nie są znakiem, że miłość wygasła.
  9. Miłość nie obdarza zdolnościami telepatycznymi – jeśli chcesz, żeby druga osoba wiedziała o Twoich potrzebach, powiedz jej to.

Photo by Jamez Picard on Unsplash

Mit dwóch połówek jabłka

Image by Frauke Riether from Pixabay

Współczesna forma mitu romantycznego mówi, że istnieje gdzieś w świecie odpowiednia dla nas osoba, która jest naszym dopełnieniem. Bez niej jesteśmy wybrakowani. Razem natomiast, jak złożone dwie połówki jabłka, stanowimy idealną całość. Rozpoznajemy tę osobę po fakcie zakochania się, które musi być obezwładniające i całkowite. Mit ten mówi również, że po znalezieniu takiej osoby, będziemy szczęśliwi już do końca naszego życia.

Niestety takie spojrzenie na intymne relacje jest często powodem wielu nieporozumień, konfliktów, frustracji i rozczarowań. Może nieść niebezpieczeństwo ciągłego szukania ideału, który spełni wszystkie odpowiednie kryteria i wymagania. Tymczasem o udanym związku decyduje nie to, jakie stałe cechy osobowości posiadają partnerzy, lecz jak funkcjonują w związku. Wzajemne funkcjonowanie w intymnej relacji dwóch osób to coś więcej niż suma ich stałych cech charakteru.

Romantyczne podejście do miłości nie gwarantuje satysfakcjonującego związku, a wręcz może być utrudnieniem dla stworzenie relacji partnerskiej, jak również przyczyniać się do jej zakończenia. Przekonanie, że prawdziwa miłość nie zna granic i jest w stanie pokonać wszystkie przeszkody, samo w sobie jest niekiedy największą przeszkodą na drodze do tego, by związek mógł trwać. Sama miłość (rozumiana jako uczucie) nie wystarcza. Potrzebne jest jeszcze zaangażowanie i wysiłek włożony w budowanie relacji opartej nie tylko na początkowym uczuciu.


Tekst pochodzi z artykułu Wokół mitu romantycznej miłości.

Słabnięcie namiętności

Photo by Fabio Jock on UnsplashUczucia, które na początku relacji charakteryzowały się dużą intensywnością, wraz z kontynuowaniem znajomości ulegają ochłodzeniu. Faza uniesień i zachwytów drugą osoba zawsze ma swój kres. Większość osób jest jednak przekonana, że początkowa namiętność, dla której charakterystyczne są takie określenia jak „obsesja” czy „widzenie tunelowe”, jest właśnie taką, jaka być powinna w związku. Buntują się przeciwko temu, że po kilku miesiącach lub latach stygnie ona do pewnej normy (która to norma uzależniona jest od indywidualnych cech danej osoby, takich jak wiek, stan zdrowia czy styl życia). Stawiając jako punkt odniesienia początkową intensywność uczuć, mają trudności w zaakceptowaniu, że ich niższy poziom okazuje się być właściwą namiętnością, adekwatną do dojrzałej relacji.

Jednak, jak pisze w swojej książce „Psychologia miłości” Bogdan Wojciszke, „z faktu, że namiętność zanika po prostu dlatego, iż taka jest jej natura, wynika jeden wniosek praktyczny. Jeżeli wygasa czy słabnie namiętność jednego czy obojga partnerów, to nie ma większego sensu twierdzenie jakoby przyczyną były negatywne cechy któregokolwiek z nich („On nie potrafi kochać”) czy ich związku („To nie była prawdziwa miłość”). Równie bezsensowne byłoby obwinianie drzew, że opadły z nich liście, albo twierdzenie, że lata tak naprawdę nie było, skoro po nim nadeszła jesień. Akceptacja tej prawdy mogłaby uchronić wiele par przed goryczą rozczarowań czy rozstań”.


Tekst pochodzi z artykułu Wokół mitu romantycznej miłości.

Faza zakochania a dobry związek

Faza zakochania nie jest predyktorem dobrego związku. Image by autumnsgoddess0 from Pixabay 02Wskazuje ona jedynie na pewne procesy zachodzące w naszej psychice, jak i naszym ciele. Na ogół charakteryzuje się tym, że jedna myśl (o obiekcie naszych uczuć) przesłania wszystkie inne myśli. Spada poziom naszego krytycyzmu, pojawiają się problemy z koncentracją, trudności w wykonywaniu prac intelektualnych. Jesteśmy niezwykle podekscytowani i skłonni do podejmowania szeregu aktywności, które wcześniej nie przyszłyby nam do głowy. Cele życiowe, które do tej pory były dla nas ważne, mogą odchodzić na dalszy plan lub całkowicie znikać. Na poziomie somatycznym możemy odczuwać spadek łaknienia, jak również mogą występować problemy ze snem. To wszystko świadczy tylko o tym, że nasze ciało i nasza psychika znalazły się w fazie zakochania – nie wskazuje natomiast na to, że związek z osobą, w której jesteśmy zakochani, okaże się w przyszłości satysfakcjonujący.

Często faza zakochania może być bardzo dla nas myląca w ocenie przyszłego związku, ponieważ na ogół oznacza, że oczarowała nas nie prawdziwa osoba, lecz jej wyidealizowany przez nas obraz. Utożsamianie akurat tej postaci uczucia do drugiego człowieka z miłością oraz jej idealizowanie wpływa negatywnie na budowanie przyszłej relacji. Pozbawia bowiem chęci poszukiwania innych wzorców kochania drugiego człowieka i nieuchronnie prowadzi do rozczarowania, obwiniania siebie lub partnera, ponieważ ten etap związku zawsze przemija.


Tekst pochodzi z artykułu Wokół mitu romantycznej miłości.