Nawyki nasze powszednie

Fot. Pexels / Pixabay

Arystoteles mówił, że jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy, a doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem. Wiele wieków później Ralph Waldo Emerson, pisarz i filozof, również zwrócił uwagę na nawykowe myślenie, mówiąc, że „jesteśmy tym, o czym przez cały dzień myślimy”.

Wielokrotne powtarzanie określonej myśli lub czynności sprawia, że w człowieku wyrabia się bądź to nawykowe myślenie, bądź nawykowe zachowanie. Część wyrobionych nawyków jest zdecydowanie pozytywna i służy dobremu funkcjonowaniu, wspiera nasz rozwój, sprzyjają utrzymaniu dobrej kondycji i zdrowia. Inne nie pracują na naszą korzyść, sprawiając, że nie jesteśmy w stanie osiągnąć zamierzonych celów, podkopując naszą wiarę w siebie, obniżając nasz komfort życia.

Nawyki często kształtują się w sposób mało uświadomiony. Nie rzadko formułują się, kiedy jesteśmy w bardzo młodym wieku. Mogą być sposobem na poradzenie sobie z jakimiś trudnościami. Kiedy dużo później sytuacja nie wymaga już zastosowanie powyższych metody, nadal stosujemy ten sposób myślenia lub działania właśnie z przyzwyczajenia. Stosujemy go nawet, jeśli nie przynosi nam korzyści. Dzieje się tak dlatego, że zmiana przyzwyczajenia wymaga świadomego działania w kierunku stworzenia nowego nawyku – a to nieodmiennie wiąże się z pracą i wysiłkiem, jaki trzeba w to włożyć.


Tekst pochodzi z artykułu Ku zmienia nawyków, dostępnym na naszej stronie.

Opuszczając krainę „Kiedyś”

Igor Rotberg rozmawia z Jadwigą Korzeniewską, socjolożką, autorką bloga. Jadwiga Korzeniewska prowadzi również warsztaty z zakresu kształtowania nawyków w oparciu o sześć źródeł wpływu na zmianę.

Jadwiga Korzeniewska: Wielkimi krokami zbliża się okres, w którym wiele osób robi rachunek sumienia i rozlicza się przed sobą z tego, co z noworocznych postanowień udało się wdrożyć. Niejednokrotnie okazuje się wtedy, że postanowienia pozostały w fazie decyzji i nie zmieniły się w działanie. Znam te momenty i wiem jak są bolesne. Czy masz podobne doświadczenia lub obserwacje?

Igor Rotberg: Znam takie momenty i znam wiele osób, które dokonują takich spostrzeżeń. Uwzględniając fakt, że często trudno jest dotrzymać noworocznych postanowień lub – jak wspomniałaś – pozostają one jedynie w fazie decyzji, można generalnie podzielić ludzi na dwie grupy. Pierwsza z nich mówi, że co jak co, ale w tym nowym roku na pewno uda się przełożyć postanowienia noworoczne na realne kroki i w nich wytrwać. Z kolei osoby z drugiej grupy, zmęczone kolejnymi, niezrealizowanymi planami, mówią, że tym razem nie będą podejmowały żadnych postanowień noworocznych. Skoro i tak nigdy nie udaje im się niczego zrealizować, dlaczego miałoby się to teraz wydarzyć. Pierwsza grupa, bardziej optymistyczna, nadal wierzy w sukces. Druga – bardziej pesymistyczna – odpuszcza.

JK: Zwracasz uwagę na ciekawą rzecz – dwie odrębne perspektywy spojrzenia na kwestię podjęcia kolejnej próby. W podanym przykładzie obydwie grupy mają za sobą niepowodzenia, jednak zachowują się w ich obliczu zgoła odmiennie. Może to mieć związek z tym jak odczytują porażkę, kolejną nieudaną próbę – jako wyzwanie czy też jako informację zwrotną od świata, że nie nadają się do niczego. Zdecydowanie pierwsze podejście zostawia o wiele większą przestrzeń do działania. A zatem mówimy tu o pewnych nawykach w myśleniu, które mogą albo pozwalać nam się rozwijać, eksperymentować, albo zakładają nam betonowe buty na stopy.

IR: Tak, jedna i druga grupa doświadczyła porażki polegającej na niezrealizowaniu własnych planów i zamierzeń. I rzeczywiście jest tak, że postrzeganie niepowodzeń wpływa na to, jakie dalsze działania podejmujemy. Nawykowe myślenie jest tutaj bardzo istotnym elementem. Trudno jest bowiem cokolwiek zmienić w życiu, jeśli nie weźmie się pod uwagę dojmującej roli nawyków w sposobie postrzegania rzeczywistości.

JK: Można zatem rzec, że podwaliny sukcesu – nie tylko w realizacji postanowień noworocznych – leżą w naszej głowie. W tym, co sądzimy o świecie, o ludziach, o sobie i swoich możliwościach. A tego z kolei w dużej mierze uczymy się w toku socjalizacji przez modelowanie. Warto przyjrzeć się krytycznie swoim myślom i zadać sobie pytanie: dlaczego uważam, że tak jest? Przykładowo: dlaczego uważam, że porażka to komunikat mówiący o mnie, że jestem do niczego?

IR: Takie przyjrzenie się własnym przekonaniom może zaowocować zobaczeniem, jak wiele posiadamy nawykowych myśli, które osłabiają podjęcie decyzji. „Nie mogę tego zrobić”, „To jest zbyt ryzykowne”, „Na pewno sobie nie poradzę”, „Nie da się tego wykonać” – wiele takich sformułowań powtarzamy sami sobie, kiedy wpadnie nam do głowy chęć podjęcia działania wykraczającego poza codzienny, dobrze nam znany schemat funkcjonowania. Dlatego też w wielu przypadkach włącza się wtedy mechanizm samoutrudniania, który torpeduje nasze pomysły dotyczące zmiany w życiu.

JK: Strach przed zmianą to produkt naszej głowy. Paradoksalnie ten produkt ma za zadanie chronić nas przed niebezpieczeństwem – a tym dla naszego mózgu jest sytuacja nowa, sytuacja zmiany. Z moich doświadczeń wynika, że nie ma co czekać na to, że ten strach minie. Jak już mówiliśmy w poprzednich rozmowach – to naturalny element procesu zmian, dlatego warto nauczyć się działać pomimo niego, zamiast się mu poddawać. Powstaje zatem pytanie: jak to zrobić?

IR: Na pewno warto zwrócić uwagę na rolę innych osób w naszym życiu. Ponieważ żyjemy w systemie wzajemnych zależności i powiązań, uświadomienie sobie, czy będziemy mieć wokół siebie ludzi, którzy będą nas wspierać, czy wręcz przeciwnie, jest dosyć istotnie. Oczywiście nawet w sytuacji, kiedy przewidujemy, że nasza zmiana spowoduje krytyczną ocenę ze strony innych, nie znaczy to, że musimy poddać się na starcie. Zawsze bowiem znajdą się osoby, które będą nas krytykować. Dzieje się tak dlatego, że prawdopodobnie same boją się podjąć działania związane z ryzykiem lub ocenianie leży po prostu w ich naturze. Nie da się jednak kontrolować wszystkiego, co ludzie o nas pomyślą.

JK: Z moich doświadczeń wynika, że sabotowanie nas przez innych ludzi na naszej drodze do zmiany wynika z jeszcze jednego aspektu – braku zrozumienia dlaczego to robimy. Ja miałam roczny projekt zmiany nawyków żywieniowych, kiedy to nie jadłam słodyczy i słonych przekąsek. Zdarzało się, że ktoś na jakiejś imprezie, gdy słyszał, jak odmawiam zjedzenia np. ciasta, tłumacząc, że nie jem słodyczy, patrzył na mnie i mówił: „Daj spokój, dobrze wyglądasz, możesz sobie pozwolić na to ciasto!”. Dla niego bowiem mój projekt oznaczał, że się odchudzam. Tymczasem dla mnie był to element większego projektu pt. zdrowsze i dłuższe życie. Warto mówić ludziom o tym, jaką ważną dla nas wartość realizujemy poprzez swoją zmianę. Moje doświadczenia potwierdzają, że to diametralnie zmienia nastawienie innych osób do sprawy.

IR: Poruszyłaś tutaj bardzo ważną sprawę, a mianowicie kwestię wartości, które stoją za daną zmianą w życiu. Warto w tym momencie oddzielić cele od wartości. Wartości są bowiem tymi drogowskazami, które wyznaczają kierunki w naszym życiu. Na tej drodze z kolei realizujemy poszczególne cele i projekty. Uświadomienie sobie zatem, jakie wartości leżą u podstawy danej zmiany w życiu, może być bardzo motywujące dla nas oraz – jak wspomniałaś – może być pomocne w rozmowie z innymi, za sprawą której nasze wybory staną się bardziej zrozumiałe dla naszego otoczenia.

JK: Świetnie to ująłeś. Gdy inni rozumieją nasze działania, inaczej się do nich odnoszą. Nawet wtedy, jeśli nie są w stanie nam dopomóc, to niejednokrotnie powstrzymają się od szkodzenia nam. I bywa, że to wystarczy.

IR: Kolejną sprawą, która ułatwi nam na pewno podjęcie decyzji dotyczącej jakiejś zmiany w naszym życiu, jest porzucenie oczekiwania, że ruszymy do przodu dopiero wtedy, kiedy wszystkie niezbędne warunki zostaną spełnione. Czekanie na idealny moment może zakończyć się tym, że nigdy nie rozpoczniemy niczego nowego w naszym życiu.

JK: O tak, to jest paraliż decyzyjny, który znam bardzo dobrze, bo jest typowy dla neurotycznych perfekcjonistów. Teraz jestem na odwyku od tego, dzięki czemu sukcesywnie poruszam się do przodu. Kiedy człowiek robi jakiekolwiek postanowienie zmiany, może go przerażać ranga wyzwania. Napisać 200 stron pracy magisterskiej, zrzucić 10 kg, rzucić palenie – to wszystko są ogromne działania. A można je – jak już wspominaliśmy w poprzedniej rozmowie – podzielić na mniejsze kroki, zgodnie z duchem filozofii kaizen. Właśnie po to, by osłabić też siłę naszego strachu.

IR: Otóż to! Barbara Fredrickson, naukowiec i psycholożka, specjalizująca się w pozytywnych emocjach, mówi, że czasami nawet drobne modyfikacje myślenia czy działania mogą wpływać na zmianę tych obszarów w naszym życiu, które na początku wydają się niemożliwe do jakiejkolwiek modyfikacji. Przemeblowanie w jeden dzień całego naszego życia jest często niewykonalne. Możemy natomiast już dzisiaj wprowadzić do naszego życia drobne zmiany, które za jakiś czas zaowocują umocnieniem się nowych, pożądanych przez nas oczekiwań.

JK: Mamy zatem już kilka istotnych komponentów wprowadzania zmian: przyjrzenie się swoim nawykom w myśleniu, porozmawianie z ludźmi, którzy mogą nas sabotować lub wesprzeć na naszej drodze do zmiany i podzielenie wyzwania na mniejsze etapy.

IR: A więc do dzieła!

Krok w nieznane

Igor Rotberg rozmawia z Jadwigą Korzeniewską, socjolożką, autorką bloga. Jadwiga Korzeniewska prowadzi również warsztaty z zakresu kształtowania nawyków w oparciu o sześć źródeł wpływu na zmianę.

Igor Rotberg: Bardzo często chcemy rozpocząć coś nowego w życiu, ale nie wiemy, jak się do tego zabrać. Jak zatem zacząć?

Jadwiga Korzeniewska: Otwierasz temat, a ja jestem zdenerwowana jak na maturze z języka polskiego. Zaciekawiona, ale i lekko zestresowana – i to jest moim zdaniem dobry objaw, który towarzyszy zabraniu się za myślenie o nowym początku, o zmianach. Z jednej strony – motyle w brzuchu, z drugiej – niepokój. Dla mnie jedno i drugie to dobry omen.

IR: Zdecydowanie tak! Oczekiwanie, że dzięki doświadczeniu i wiedzy uda się zacząć coś nowego w życiu bez żadnych trudnych emocji – takich jak chociażby wymieniony przez Ciebie niepokój – jest iluzoryczne. Początek, zmiana, nowy rozdział w życiu zawsze są związane z wychodzeniem poza naszą strefę komfortu, czyli bezpieczną psychologicznie przestrzeń. Jest to wychodzenie ku nieznanemu, a nieznane ma to do siebie, że – poza zaciekawieniem, fascynacją – może rodzić również niepokój, lęk, opór. Każdy ma inny sposób radzenia sobie z tymi emocjami. Jak zatem Ty radzisz sobie z nimi?

JK: Z trudnymi emocjami nie walczę, bo upychanie ich po kieszeniach prowadzi moim zdaniem do hodowania demonów. A zatem jeśli odczuwam strach, lęk przed nieznanym, odbieram to jako naturalny element procesu zmian i staram się te emocje przepracować.

IR: Masz rację: lęk jest naturalną emocją, która pojawia się właśnie w momencie wychodzenia poza strefę komfortu. Unikanie jej lub tłumienie na pewno nie będzie służyło poradzeniu sobie ze zmianą. Warto, kiedy zauważymy, że się boimy, powiedzieć sobie: „Wszystko jest w porządku. Mam prawo się bać. W końcu jestem poza moją bezpieczną przestrzenią i póki się z nią nie oswoję, lęk czy niepokój jest zupełnie naturalny”.

JK: Pięknie przedstawiłeś ten „monolog” do własnego lęku. Z moich doświadczeń wynika, że to naprawdę pomaga. Strach w początkowej fazie zmian może być mobilizujący, jeśli zrozumie się jego podłoże i zaakceptuje, że zmiana jest dla niego „naturalnym środowiskiem”.

IR: Są badania pokazujące, że sposób, w jaki postrzegamy stres, wpływa na nasze zachowanie. Badania te przeprowadziła Kelly McGonigal, psycholożka zdrowia na Uniwersytecie Stanforda. Okazało się, że osoby, które nauczyły się postrzegać reakcję stresową jako wspierającą, a nie utrudniającą, w trakcie wystąpienia publicznego były zdecydowanie mniej zestresowane, mniej lękliwe i bardziej pewne siebie od grupy kontrolnej. To pokazuje, że postrzeganie nawet nieprzyjemnych emocji, które odczuwamy, może nam pomagać lub przeszkadzać. Kiedy w momencie próbowania czegoś nowego w życiu, będziemy postrzegać lęk jako naturalną emocję, łatwiej nam będzie go zaakceptować. A przez to działać pomimo odczuwania niepokoju.

JK: Kolejnym ważnym elementem dążenia do zmian jest zaakceptowanie tego, że porażka, potknięcie jest naturalnym składnikiem procesu zmian. O tym jest mowa w psychologii pozytywnej i w sześciu źródłach wpływu na zmianę – zamieniaj złe dni w dobre dane, czyli kiedy powinie ci się noga, weź z tego doświadczenia jak najwięcej informacji zwrotnych, zrewiduj swój plan działania i spróbuj raz jeszcze. Jednocześnie bądź dla siebie wyrozumiały, bo to doświadczenie oznacza, że próbujesz, działasz, idziesz do przodu.

IR: Postrzeganie porażki jako naturalnego elementu na drodze zmiany czy rozwoju jest niezwykle ważne. Przekaz społeczny lub wychowanie nierzadko zaszczepiają w nas takie przekonanie, że niepowodzenia świadczą o naszej indolencji, o braku dojrzałości lub o tym, że się za mało staramy. Tymczasem jest dokładnie tak, jak mówisz: porażka oznacza, że próbujemy, że wychodzimy poza bezpieczną przestrzeń, że ryzykujemy, że podejmujemy nowe wyzwania. Brak porażek może oznaczać z kolei, że ugrzęźliśmy w starych nawykach i od długiego czasu tkwimy w tych samych koleinach. Thomas Watson powiedział kiedyś, że „najszybszą drogą do sukcesu jest podwojenie ilości błędów, które popełniamy”, ponieważ za tym stoi innowacyjność, kreatywność, pomysłowość.

JK: Moment, w którym to zrozumiałam, był dla mnie jak rozkodowanie Matrixa. Jest wiele „prawd” sprzedawanych w trakcie socjalizacji, z których człowiek się z czasem otrząsa, jeśli ma odwagę i siłę zweryfikować ich prawdziwość na własnym przykładzie. Jednym z takich schematów było dla mnie właśnie postrzeganie porażki. I tu przychodzi mi do głowy kolejny ważny składnik procesu zmian, a mianowicie wspierające otoczenie społeczne. Warto moim zdaniem dać osobom nam bliskim sygnał, że oto zamierzamy wyruszyć w kierunku nowego i że liczymy na ich wsparcie. To wsparcie jest bowiem niezwykle pomocne w momentach kryzysowych, kiedy na drodze do zmian pojawiają się np. wspomniana porażka, zwątpienie w kierunek zmian, spadek motywacji itp.

IR: Zwróciłaś uwagę na bardzo ważny aspekt dotyczący procesu zmiany w życiu, a mianowicie na wpływ otoczenia. Żyjemy w systemie powiązań, zależności i relacji. Zmiana, której się podejmujemy, nie dzieje się w pustce. Zawsze pociąga za sobą zmianę całego systemu. Warto więc zastanowić się, jaka część tego systemu będzie nas wspierać, a jaka hamować. Może się okazać, że część z naszych znajomych lub rodziny będzie reagowała oporem na nasze decyzje, podczas gdy inni będą pomocni chociażby w momentach kryzysowych. Niestety nie wszystkie relacje da się utrzymać podejmując się zmiany. Ale też czy warto trwać w relacjach, które dają nam wsparcie jedynie wtedy, kiedy zachowujemy status quo i nie podejmujemy żadnych zmian idących w kierunku naszego rozwoju?

JK: Dobrym pomysłem jest przegadanie – jeśli ktoś nie chce pomóc, to może chociaż będzie w stanie powstrzymać się od szkodzenia. Jeśli jednak ktoś nie chce nas wesprzeć choćby przez zaniechanie szkodzenia, to moim zdaniem w takich momentach warto się zastanowić, co jest ważniejsze: relacja czy mój cel? Co ma jaką rangę? Czasem bywa też tak, że ludzie boją się naszych zmian, bo boją się utraty relacji z nami – tych warto przeciągnąć na swoją „stronę mocy” właśnie poprzez szczerą rozmowę.

IR: Komunikowanie swoich potrzeb oraz pomysłów dotyczących zmiany w życiu jest dobrym rozwiązaniem. Niektórzy boją się naszej zmiany, bo boją się nieznanego. Przybliżenie im naszego punktu widzenia może być pomocne. Oczywiście nie wszyscy są otwarci na dyskusję. Wtedy jednak, tak jak mówisz, pojawia się kwestia ważności, czyli tego, co jest dla mnie bardziej istotne: zachowanie relacji i porzucenie zmiany w życiu czy też podjęcie się zmiany z ryzykiem utraty danej znajomości? Często nie są to łatwe wybory, dlatego też warto je skonsultować z innymi osobami, niekiedy przegadać z psychologiem albo z samym sobą.

JK: Co ciekawe – bywa i tak, że projektujemy sobie, co bliscy nam powiedzą, kiedy opowiemy im o swoim planie zmian. Jak w tej anegdocie: pewien mężczyzna potrzebował młotka. Wiedział, że jego sąsiad ma młotek i że może mu go pożyczyć. Od razu jednak zaczął myśleć o tym, jak ten sąsiad zareaguje na jego prośbę: „Na pewno mnie wyśmieje, że nie mam swojego młotka”, „Nie pożyczy mi młotka, bo będzie się bał, że nie oddam.”, „Pewnie powie, że nie ma młotka, żeby mnie oszukać”. Przytłoczony tymi myślami, w końcu zebrał się w sobie, zapukał do drzwi sąsiada, a gdy ten mu otworzył, mężczyzna wykrzyknął: „Mam w d… twój młotek!”. Z moich doświadczeń wynika, że warto podjąć rozmowę, bo reakcja drugiej strony może pozytywnie nas zaskoczyć. A nawet jeśli nie, to będziemy wiedzieć, na czym stoimy – i to też jest krok do przodu.

IR: Myślę, że tutaj docieramy do istotnego punktu w naszych rozważaniach dotyczących rozpoczynania różnych rzeczy w życiu. Otóż, ludzie często odmawiają podjęcia nowych działań, wyjścia poza strefę komfortu, ponieważ boją zmierzyć się z nieznanym. Wyobrażają sobie, że jest to skok na głęboką wodę. Tymczasem istnieją również inne sposoby na poradzenie sobie z nieznanym. Chociażby tzw. metoda małych kroków (czyli filozofia Kaizen), która mówi, że konfrontacja z nieznanym, z nowym, nie musi być tak bardzo stresująca.

JK: Dokładnie tak. Uogólniając są dwie drogi do zmian: innowacja i małe kroki. Zmiana innowacyjna, jest gwałtowna, szybka, często radykalna i prowadzi do spektakularnych efektów. Zdarza się jednak, iż pojawiają się problemy z ich utrzymaniem. Zmiana zgodna z duchem filozofii Kaizen, to metoda małych kroków, systematyczna i dziejąca się pomału. Przy okazji pozwala na to, by obejść nasz wewnętrzny system alarmowy, czyli struktury naszego mózgu, które tak bardzo boją się drogi w nieznane, za to bezpiecznie czują się w znanych schematach i rutynach.

IR: Dobrze, że zwracasz uwagę, że rozpoczynając coś w życiu, nie ma jednego utartego schematu, podług którego musimy działać. To nie zawsze musi być rewolucja, tak jak nie zawsze musi być to bardzo powolny i żmudny proces. Istnieje bowiem wiele dróg i metod na podjęcie nowego działania. Istotne zdaje się tutaj dopasowanie takich metod, które nam odpowiadają, dzięki którym czujemy się dobrze i które pozwalają nam na podejmowanie nowych przedsięwzięć w życiu.

JK: I tu dochodzimy do sedna naszych rozważań: warto eksperymentować, szukać rozwiązań. Nie musimy wchodzić w ramy już istniejącej drogi – możemy stworzyć własną ścieżkę w kierunku zmian, korzystając z materiałów, jakie znajdziemy po drodze. Bo w osiąganiu celu najpiękniejszym doświadczeniem jest w moim odczuciu droga, która do niego prowadzi.

KU ZMIANIE NAWYKÓW

Arystoteles mówił, że jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy, a doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem. Wiele wieków później Ralph Waldo Emerson, pisarz i filozof, również zwrócił uwagę na nawykowe myślenie, mówiąc, że „jesteśmy tym, o czym przez cały dzień myślimy”. Truizmem jest dziś powiedzenie, że myśli kształtują nasz charakter, jednak pomimo tego, mało zwracamy na nie uwagę. Przez lata rozwijają się zatem w nas nawyki, z których części wcale nie jesteśmy zadowoleni, lecz zupełnie nie wiemy, jak się z nimi uporać, jak je zmienić, jak wyrobić bardziej nas zadowalające.

Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka

Wielokrotne powtarzanie określonej myśli lub czynności sprawia, że w człowieku wyrabia się bądź to nawykowe myślenie, bądź nawykowe zachowanie. Część wyrobionych nawyków jest zdecydowanie pozytywna i służy dobremu funkcjonowaniu, wspiera nasz rozwój, sprzyjają utrzymaniu dobrej kondycji i zdrowia. Inne nie pracują na naszą korzyść, sprawiając, że nie jesteśmy w stanie osiągnąć zamierzonych celów, podkopując naszą wiarę w siebie, obniżając nasz komfort życia. Bez względu na to, czy nawyki są pozytywne, czy negatywne, z części z nich nie zdajemy sobie sprawy.

O ile zrozumiałe jest funkcjonowanie w oparciu o nawyki pozytywne, o tyle szokujące czasami może się wydawać podtrzymywanie tych przyzwyczajeń, które nie służą człowiekowi. Nawyki często kształtują się w sposób mało uświadomiony. Nierzadko formują się, kiedy jesteśmy w bardzo młodym wieku. Mogą być sposobem na poradzenie sobie z jakimiś trudnościami. Kiedy dużo później sytuacja nie wymaga już zastosowania powyższych metod, nadal stosujemy ten sposób myślenia lub działania właśnie z przyzwyczajenia. Stosujemy go nawet, jeśli nie przynosi nam korzyści. Dzieje się tak dlatego, że zmiana przyzwyczajenia wymaga świadomego działania w kierunku stworzenia nowego nawyku – a to nieodmiennie wiąże się z pracą i wysiłkiem, jaki trzeba w to włożyć.

Mechanizm, który sprawia, że dzięki nawykom lepiej funkcjonujemy, sprawia również trudności w szybkiej zmianie przyzwyczajeń. Zjawisko to bowiem polega na stwarzaniu przez nasz mózg lepszych połączeń neuronalnych, które są bardziej reaktywne w stosunku do innych. Impuls przechodzi sprawniej po ścieżce znanej i utartej. Nawyki więc spełniają taką samą funkcję jak autostrady: ma być szybko i bezpośrednio do celu. Dlatego też tak trudno jest nam wytrwać w podjętych postanowieniach typu: „od jutra biorę się za siebie”, „od przyszłego poniedziałku się zmienię”. Sama chęć zmiany nie wystarczy, żeby zmienić nawyk. Dlatego również podtrzymujemy złe nawyki, gdyż trwanie w nich (pomimo negatywnych skutków, jakie przynoszą) jest łatwiejsze niż próba ich oduczenia.

Ograniczające przekonania

Błędne przekonania mogą w nas tkwić nawet całe życie. Rzadko je weryfikujemy, bo często w ogóle nie wiemy, o ich istnieniu. Przekonania te dotyczyć mogą wszystkich sfer życia: związku, przyjaźni, szczęścia, pieniędzy, pracy, rodziny etc.  Powstają one na drodze internalizacji stwierdzeń powtarzanych przez naszych najbliższych, znajomych, i przyjaciół. W ten sposób przenoszone są również tzw. potoczne mądrości, które, powtarzane po wielokroć, jawią się w świadomości jednostki jako prawdy objawione. Jacek Walkiewicz, psycholog, mówca i trener, w swoim wystąpieniu na konferencji TEDx wskazuje przynajmniej na kilka potocznych powiedzeń, które często powtarzamy bez jakiejkolwiek refleksji. Psycholog wymienia chociażby takie jak: „człowiek uczy się na błędach” (Walkiewicz dodaje, że jest to prawda pod warunkiem, że wie się, że się takie błędy popełniło), „podróże kształcą” (tak, ale tylko wykształconych ludzi – część osób pojedzie i wróci z dalekiej podróży bez żadnej refleksji odnośnie miejsc, które odwiedziła), „co nas nie zabije, to nas wzmocni” (co nas nie zabije, to nas nie zabije, ale może nas sponiewierać, osłabić, upokorzyć). Warto więc przyjrzeć się krytycznie ludowym mądrościom, bo nie wszystkie muszą być prawdziwe.

Wiele z ograniczających przekonań łatwo jest zauważyć w codziennych wypowiedziach, które powtarzamy jak mantry. „Jestem, jaki jestem”, „dzień jak co dzień”, „stara bieda” to tylko niektóre ze sformułowań, za którymi kryją się takie przekonania jak „nic się w moim życiu nie zmieni”, „zawsze już będzie tak samo”, „nie mam co się starać i próbować, bo i tak mi się w życiu nie powiedzie”. Dlatego też tego typu nawykowe myślenie może powodować frustrację, złość czy być przyczyną obniżonej samooceny lub samopoczucia. Przyglądając się wypowiadanym przez nas powiedzeniom dotrzemy do przekonań, które mogą zupełnie nie oddawać rzeczywistości, które mogą nas ograniczać, więzić w nawykowym działaniu. Przekonania bowiem wpływają na nasze zachowanie poprzez kreowanie wizji świata, w który wierzymy. W książce „Moment niedźwiedzia” Olga Tokarczuk, pisarka i psycholog, napisała, że „kiedy wierzono, że świat jest płaski, był on płaski: nie podróżowało się za morza, nie wykraczało się poza krańce”, ponieważ to, jak człowiek postrzega świat, determinuje właśnie jego działania.

Poza przyzwyczajenie

Wyjście poza schemat myślenia, a tym samym poza schemat działania nie jest łatwe, wymaga od nas często wyjścia poza strefę komfortu, a co za tym idzie porzucenie na chwilę stabilizacji i zmierzenie się z nieznaną sytuacją. To może rodzić lęk. W związku z tym, nie próbując nowych działań, nie sprawdzając nawet, czy nasze przekonania są prawdziwe, stajemy się ich niewolnikami. Strefa komfortu, czyli psychologiczna przestrzeń bezpieczeństwa, jest bardzo ponętna: zapewnia nam stabilność, nie prowokuje do zmagania się z nowymi bodźcami, nie zmusza do konfrontacji z lękiem, bo za każdym razem przynosi nam to, co już znamy. Warto tutaj nadmienić, że strefa komfortu może dostarczać nam również negatywnych emocji: stanie w korkach i niechciana praca też mogą leżeć w tej strefie. Jest to coś, do czego się już przyzwyczailiśmy. I pomimo, że zmiana tych emocji wydawać się by mogła dobrym rozwiązaniem, jest jednak trudna, bo wymaga zmierzenia się z zupełnie nowym stanem rzeczy. A jak mówi Danuta Golec, psycholog i psychoterapeutka, „zmiana to ryzyko. Nie tylko dlatego, że może się nie udać, ale też dlatego, że oznacza rozstanie z tym, co znane, zrzucenie starych kapci”.

Mierzenie się jednak z nowym i nieznanym nie musi od razu oznaczać konfrontacji z najgłębszymi lękami. Błędnym przekonaniem jest również to, że jeśli wyjdziemy poza strefę komfortu, owa przestrzeń bezpieczeństwa zniknie raz na zawsze. Wręcz przeciwnie: dzięki zmianie nawykowego myślenia i działania można tę strefę poszerzać. Nie możemy natomiast oczekiwać, że nasze życie się zmieni, przy jednoczesnym zachowaniu starego porządku. Jeśli chcemy nowych rezultatów, musimy powziąć nowe działania, na ogół takie, jakich do tej pory nie podejmowaliśmy. To z kolei wiąże się ze zmianą części nawykowego myślenia. Przekonanie, że wychodzenie poza strefę komfortu jest równoznaczne ze skokiem na głęboką wodę, także jest błędne i może powodować narastający w nas lęk i opór przed zmianą. A przecież możemy zacząć zmiany od rzeczy, które powodują w nas tylko nieduży dyskomfort, a później systematycznie poszerzać tę strefę. Nieprawdą jest również, że jeśli jesteśmy już dorośli, swoich przyzwyczajeń nie jesteśmy w stanie zmienić. Oczywiście, osobie młodej łatwiej jest eksperymentować ze swoim życiem, próbować nowych doznań, sprawdzać własne przekonania i wyobrażenia dotyczące siebie i świata. Jednak będąc nawet w dojrzałym wieku możemy czegoś nowego się nauczyć lub oduczyć czegoś innego. Warto być uważnym, ponieważ, jeśli świadomie nie wypracujemy sobie dobrych nawyków, istnieje niebezpieczeństwo, że zupełnie nieświadomie wyrobimy sobie szkodliwe.

Sam proces modyfikacji nawyków i przyzwyczajeń rządzi się takimi samymi prawami, jak każda duża zmiana w życiu człowieka. Jeśli wywierane są na daną osobę spore naciski zewnętrze, rośnie zdecydowanie opór, który zmniejszy się dopiero wtedy, kiedy presja spadnie, a wzrośnie wewnętrzna motywacja. Przygotowując się do zmiany nawyków dobrze by było poprzedzić tę zmianę jakąś refleksją, przemyśleniem. Warto jest rozpoznać własne zasoby, siły i predyspozycje. Nie chodzi przecież o to, aby po wprowadzeniu zmiany w naszym życiu zapanował totalny chaos i bałagan. Ponieważ żyjemy w systemie powiązań, relacji i zależności – jak mówi w jednym ze swoich artykułów Alina Gutek, felietonistka – „dobrze jest zastanowić się, czy nasz system nas wesprze, czy wprost przeciwnie – będzie nas blokował”. Dodaje również, że warto zaakceptować fakt, że „czasem niektóre relacje muszą odejść, że niemożliwe będzie ich utrzymanie. Umiejętność rezygnacji to też wielka sztuka”.

Metody pracy

Mark Twain napisał kiedyś: „Aby zerwać z nawykiem, wyrób sobie inny, który go wymaże”. W tym duchu pracują właśnie psychologowie z nurtu poznawczo-behawioralnego. W ramach tego podejścia udało się zaobserwować, że głównym wyznacznikiem tego, jakich emocji doświadcza człowiek, a w związku z tym, jakie działania podejmuje, nie jest sama rzeczywistość, lecz to, w jaki sposób dana osoba ją rozumie i interpretuje. Sposób widzenia świata wynika z przekonań, jakimi dysponuje człowiek. Są to tzw. myśli automatyczne, z których część może okazać się zupełnie nieprawdziwa, a wynikająca z „błędów poznawczych”. Wymienia się takie błędy, jak chociażby czarno-białe myślenie, generalizowanie, pomniejszanie pozytywnych wiadomości (przy jednoczesnym wyolbrzymianiu negatywów), wyciąganie wniosków z nieistotnych lub źle zinterpretowanych faktów czy odnoszenie wszystkiego do siebie. Dzięki odpowiednim technikom możemy zaobserwować, które z naszych przekonań są nieprawdziwe, co z kolei pozwoli nam na wytworzenie nowych, zdrowszych myśli alternatywnych. Nie skupiamy się tutaj na walczeniu ze starym, wkładamy naszą energię i zaangażowanie raczej w budowanie nowego wzorca myślenia i działania. Możliwości pracy z przekonaniami dostrzegł już dużo wcześniej William James, filozof i psycholog, kiedy wskazywał na to, że „najlepszą bronią przeciwko stresowi jest umiejętność wyboru jednej myśli ponad inną”.

Jedną z technik, dostępnych w ramach nurtu poznawczo-behawioralnego, jest tzw. eksperyment behawioralny, którego głównym celem jest właśnie testowanie empiryczne i weryfikacja naszych przekonań oraz wypracowanie nowych działań. Dr Tomasz Srebrnicki, psychoterapeuta, zwraca uwagę, że dzięki takiemu testowaniu jesteśmy w stanie zobaczyć, jak dużo wymyślamy. Oczywiście mogą wystąpić zdarzenia nieprzewidziane, negatywne, ale po pierwsze, dzieje się to relatywnie rzadko (w jakichś 5% przypadków), a po drugie, warto jest wtedy dostrzec jakiś pozytywny aspekt danej sytuacji (chociażby taki, że jednak coś udało się nam zrobić, że czegoś się nauczyliśmy). Jak dodaje Srebrnicki, „kłopot tkwi w tym, że nie mamy chęci testowania rzeczywistości i zachowujemy się tak, jakby była ona taka, jak myślimy”. Dzięki nawet prostym eksperymentom behawioralnym możemy łatwo sprawdzić, które z naszych przekonań są prawdziwe, a które błędne, i dzięki temu zmienić je, tworząc nowe, bardziej adekwatne do obrazu rzeczywistości.

Innym sposobem pracy z nawykami jest metoda Kaizen, czyli tzw. metoda małych kroków. Odnosi się ona do koncepcji kształtowania się ludzkiego mózgu w różnych okresach ewolucji. Starsze filogenetycznie struktury mózgowe zarządzają podstawowymi funkcjami organizmu z punktu widzenie przeżycia. Są to np. reakcje walki-ucieczki, system głodu-sytości, jak również odczucia przykrości-przyjemności. Kora mózgowa zalicza się do nowszych struktur i jest odpowiedzialna za porządkowanie informacje o świecie i nas samych. Mózg ludzki rozwijał się w taki sposób, żeby zapewnić przeżycie gatunkowi, w związku z czym, kiedy na horyzoncie pojawiało się niebezpieczeństwo, uruchamiały się te struktury, które były odpowiedzialne za przeżycie człowieka. Dzisiaj nie musimy już mierzyć się każdego dnia z zagrożeniami chociażby ze świata zwierząt. Jednak struktury odpowiedzialne za takie działania są nadal aktywne. Ciało migdałowate, stanowiące część układu limbicznego, odpowiedzialne jest właśnie za odczuwanie strachu. Kiedy więc chcemy zmienić jakiś nawyk, pierwszą rzeczą, którą odczuwamy, jest często lęk przed zmianą, pojawiający się jako reakcja na niebezpieczeństwo zaburzenia integralności działania organizmu. Jeśli wywieramy presję, spotykamy się oporem, z siłą skierowaną w przeciwną stronę. Dlatego też metoda Kaizen proponuje wprowadzanie tak drobnych zmian, żeby nasz mózg nie rejestrował ich w kategoriach zagrożenia, a w związku z tym nie buntował się przeciwko nim. W miarę kontynuowania strategii małych kroków, zaczynają pojawiać się nowe, pożądane przez nas nawyki. Ciało migdałowate nie reaguje pobudzeniem, ponieważ zmiany te są za małe, jednak wprowadzane sukcesywnie, zostają utrwalone jako nowy nawyk.

Barbara Fredrickson, psycholożka społeczna, prowadząca badania w zakresie emocji i psychologii pozytywnej, mówi, że mała zmiana odpowiada często za dużą różnicę, bowiem nawet najdrobniejsze modyfikacje myślenia czy działania mogą być potrzebne do zmiany tych obszarów w naszym życiu, które na początku wydają się niemożliwe do jakiejkolwiek modyfikacji. I o ile często nie jesteśmy w stanie jednego dnia wykorzenić wszystkich negatywnych nawyków i pozbyć się obciążających nas przekonań, o tyle możemy już dzisiaj wprowadzić do naszego życia drobne poprawki, które za jakiś czas zaowocują umocnieniem się nowych, zdrowszych działań podejmowanych przez nas w życiu.

Buntownicy

Warto zmieniać perspektywę, przyjmować inną wersję wydarzeń, sprawdzać przekonania dotyczące siebie i świata. Umysł ludzki posiada skłonność do generalizowania, do przywiązywania się do raz wyciągniętych wniosków. Wynika to z jego funkcji chronienia człowieka – by dobrze spełniać swoje przeznaczenie, dba o to, żeby zawsze mieć rację. Jednak ten mechanizm często powoduje zbyt długie trzymanie się tych nawyków myślenia i działania, które dawno już przestały nam służyć. Dlatego dobrze jest wyrobić w sobie nawyk buntowania się przeciwko niepodważalności swoich racji. Tworzenie nowych zwyczajów oraz akceptacja niepewności na pewno ułatwią przełamanie sztywności poznawczej. Rzeczywistość wokół nas jest w ciągłym procesie tworzenia. Tomasz Misiak-Niedźwiadek, dyplomowany coach managerów po awansie, wskazuje na to, że zrobienie pierwszego, nawet najmniejszego kroku już zmienia perspektywę, a dzięki temu pojawiają się nowe doświadczenia i opcje. Mamy wtedy szerszy wybór naszych myśli i zachowań, co sprawia, że zyskujemy świadomość, które z naszych nawyków są korzystne, pomocne i wspierające, a co za tym idzie – warte utrzymania, a także łatwiej pozbywamy się tych niechcianych, niepożądanych, nieadekwatnych, wyrabiając sobie nowe, zdrowsze i bardziej przydatne.

Autor: Igor Rotberg


Dla zainteresowanych:

Beck, J. S. (2005).Terapia poznawcza. Podstawy i zagadnienia szczegółowe, tłum. Cierpisz M., Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Maurer, R. (2007). Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić twoje życie, tłum. Matkowski C., Gliwice: Wydawnictwo Helion
Tokarczuk, O. (2012). Moment niedźwiedzia, Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej

Artykuł dostępny jest również na stronie Polskiego Portalu Psychologii Społecznej