Jesteśmy przekonani, że ciągłe niepokoje o bliskich to dowód zaangażowania i głębokiej więzi. Jeżeli więc się nie martwimy, to znaczy, że nie kochamy naprawdę. Czy jednak kochać kogoś na pewno oznacza ciągle martwić się o niego? Okazuje się, że martwienie się to nie jest jedyny sposób okazywania miłości. Możemy wyrażać ją również przez zaufanie, empatię i głęboką akceptację.
Skąd zatem w nas przekonanie, że kochać oznacza nieustannie się martwić? Często to spuścizna dawnych doświadczeń i przeszłych pokoleń. Kiedy nasi przodkowie doświadczali wojen, represji, niebezpieczeństw czy nagłych strat, mogło się w nich wykształcić przekonanie, że kochać znaczy nieustannie czuć lęk o bliskich. W warunkach ciągłego zagrożenia zamartwianie się wydawało się uzasadnioną formą troski o bezpieczeństwo. Problem w tym, że owe przekonanie nie „zaktualizowało się”.
Z kolei miłość przez zaufanie nie oznacza naiwności czy zaprzeczania realnym zagrożeniom. Nie chodzi w niej o zaklinanie rzeczywistości: „Na pewno wszystko będzie dobrze”. Osoba kochająca z ufnością nadal troszczy się o bezpieczeństwo bliskiego, ale priorytetem staje się dobro relacji i wzajemne zaufanie.
Więcej o tym, czym jest rozróżnienie „kochać to martwić się” a „kochać to ufać” przeczytacie w artykule, który napisałem do dwumiesięcznika Newsweek Psychologia. Artykuł możecie przeczytać w PDF lub w formie ELEKTRONICZNEJ.
Fot. J W / Unsplash




