Kiedy Ken Wilber i Treya Killam spotkali się w 1983 roku, była to „miłość od pierwszego dotknięcia”. Wkrótce potem pobrali się. A dziesięć dni po ślubie, zdiagnozowano u Trey’i raka piersi. Książka ,,Śmiertelni nieśmiertelni’’ jest zapisem ich wspólnej podróży przez próby godzenia się z losem i ewentualnością śmierci, szukanie pociechy i spokoju w różnych systemach religijnych i filozoficznych. Przez chwile załamania na przemian z odnajdywaniem radości w drobnych przyjemnościach dnia codziennego. Przez nadzieję przemieszaną z rozpaczą. Długie i szczere wpisy Trey’i w jej dzienniku przeplatając się narracją Kena, tworzą niezwykle poruszającą historię miłosną.
Uczucia, które na początku relacji charakteryzowały się dużą intensywnością, wraz z kontynuowaniem znajomości ulegają ochłodzeniu. Faza uniesień i zachwytów drugą osoba zawsze ma swój kres. Większość osób jest jednak przekonana, że początkowa namiętność, dla której charakterystyczne są takie określenia jak „obsesja” czy „widzenie tunelowe”, jest właśnie taką, jaka być powinna w związku. Buntują się przeciwko temu, że po kilku miesiącach lub latach stygnie ona do pewnej normy (która to norma uzależniona jest od indywidualnych cech danej osoby, takich jak wiek, stan zdrowia czy styl życia). Stawiając jako punkt odniesienia początkową intensywność uczuć, mają trudności w zaakceptowaniu, że ich niższy poziom okazuje się być właściwą namiętnością, adekwatną do dojrzałej relacji.
Nowy Rok nie jest najlepszym momentem na podejmowanie przełomowych decyzji. Wówczas jesteśmy w specyficznym czasie, tuż po świętach, to nie jest normalne szare życie, a w sylwestra również żyjemy imprezą, czasami wyjazdem. I wprawdzie spisywanie postanowień noworocznych w sylwestra może nam przynosić obietnicę czegoś dobrego, jednak badania pokazują, że na obietnicach postanowienia te się kończą. I o ile w styczniu jeszcze 54% osób ich się trzyma, o tyle po pół roku jedynie 4% osób trwa przy swoich postanowieniach. Dobrze zatem, jeśli odnosimy się do nich z przymrużeniem oka, gorzej, gdy bierzemy je na serio i narzucamy na siebie presję.
Kryzys wieku średniego to pojęcie zaproponowane w latach sześćdziesiątych na podstawie badań artystów, którzy doświadczali depresji. Odnosiło się do objawów, takich jak przygnębienie, niezadowolenie z życia, poczucie samotności, pragnienie ucieczki od codziennych obowiązków, zauroczenie osobą inną niż dotychczasowy partner oraz nagły pociąg do używek. W popkulturze kryzys ten przedstawiany się jako stan, dotykający mężczyznę, który pewnego dnia odkrywa, że jest śmiertelny i diametralnie zmienia swoje życie, chcąc zerwać z rutyną.