Drzewo dobrego życia

Opis rodziny to nie obraz olejny na ścianie, który, gdy rzucimy na niego okiem, zawsze wygląda tak samo. Można go raczej przyrównać do różnobarwnych jedwabnych nitek, powiewających na wietrze, które się plączą, trzepoczą na wszystkie strony, a czasem łączą się w jedno. To ciągle zmieniająca się konstrukcja, w zależności od tego kiedy i z kim się widzimy i jacy my w danej chwili życia jesteśmy. W rodzinnej terapii systemowej uważa się, że wystarczy zmienić jeden element systemu, czyli rodziny, żeby cała się zmieniła. Oczywiście, tym jednym elementem jesteśmy my.

Ale, by móc ten element poruszyć, najpierw musimy porzucić nieustępliwą nadzieję. Jest to mechanizm obronny, który opisała dr Martha Stark, psychoanalityczka, wykładowczyni Harvardu. Na czym polega ten mechanizm. Otóż człowiek cały czas oczekuje, że ta druga osoba się zmieni. To powszechne. Często w gabinecie jestem świadkiem wyrażania takiej nieustępliwej nadziei przez dorosłych już ludzi, a „adresatami” są najczęściej ich rodzice. Ktoś ciągle wierzy, że matka, od zawsze chłodna i emocjonalnie niedostępna, nagle przytuli i powie, że kocha. Ktoś liczy, że ojciec, kompletnie niezainteresowany swoimi dziećmi, pewnego dnia zapyta, co u nich słychać, okaże zaciekawienie, może podziw. Dzieci, nawet pięćdziesięcioletnie, nigdy nie tracą nadziei, że zostaną zaakceptowane i pokochane. Wielu z nas krąży po rodzicielskiej orbicie, jak błędni rycerze. Z nieustępliwą nadzieją, że kiedyś wreszcie dostanę to, czego potrzebuję, a czego mi nigdy nie dano.

Więcej o systemach rodzinnych, nieustępliwej nadziei oraz zasobach, które możemy w rodzinach znaleźć w wywiadzie ze mną, który udzieliłem dla grudniowego wydania miesięcznika Twój Styl. Rozmowę możecie przeczytać w PDF lub w formie ELEKTRONICZNEJ. Rozmowę przeprowadziła Jagna Kaczanowska.

Drzewo dobrego życia